31.01.2014

Wyczerpana

Zeszły tydzień dał mi się ostro we znaki. Choroba, bolące plecy, wyczerpanie i niewychodzenie z pracy - dobrze, że jutro jest weekend.
Za każdym razem, kiedy w okolicach piątku nachodziła mnie myśl o diecie, mówiłam sobie: piątek zły początek. I czekałam na poniedziałek. Czas to zmienić. Od dzisiaj rozpoczęłam cykl masaży szczotką do ciała. Naczytałam się na blogach i forach internetowych o zaletach tego cudeńka, dlatego z zapałem się szoruję. Muszę przyznać, że skóra po takiej szczotce jest czerwona, gładka i przyjemna. Właściwie nie liczę na jakieś konkretne rezultaty, chcę po prostu dbać o kondycję największego organu swojego ciała, póki jest na to jeszcze czas. Skóra szczupłego człowieka o wzroście 170cm ma około 1,8 metra kwadratowego powierzchni. Wolę nie wyliczać jaka jest moja, pewnie dałoby się z niej uszyć niezły płaszcz. Czas spać, dobrej nocy życzę!

27.01.2014

Chodzenie z ciążącymi kilogramami

Mieliście/macie w sobie blokadę przed chodzeniem? Wykorzystywanie samochodu do pokonywania najmniejszych odległości, unikanie spacerów, dojeżdżanie autem do przystanku... Kurczę, jak ja nienawidziłam maszerowania na piechotę! Nie potrafiłam sobie uzmysłowić dlaczego. Niby wiedziałam, że jestem ciężka, ale przyzwyczajona do wagi, nie łączyłam otyłości z nielubieniem  chodzenia. 20kg mniej (właściwie od stycznia 2013r. 25kg), to jednak wielka ulga dla nóg. Przyznaję, okropnie brnie mi się przez śnieg i lód, natomiast nie odczuwam już wyczerpania (nawet przy pokonywaniu większych odległości pod górę). Często przed znajomymi czy rodziną udawałam chojraka, który ma niespożyte ilości energii i siły, a w środku cierpiałam katusze i marzyłam o dotarciu do celu. Jakie to straszne, kiedy otyła osoba na własne życzenie (no dobrze, czasem to faktycznie wina choroby, ale to mały % przypadków), sama doprowadza się do niepełnosprawności. Co mają powiedzieć ludzie na wózkach, ludzie z zanikiem mięśni, ludzie ze skróconymi lub zniekształconymi kończynami itd.? Obrzydliwe, że zamiast winić siebie i swoją hodowlę tłuszczu, narzekałam na strome górki, na upał, na mróz, na śnieg, na niewygodne buty. Cóż za wyparcie faktycznego problemu. Otyłości. Dzisiaj rano szłam pod górkę kilka kilometrów. Fakt, obtarły mnie buty, czułam dyskomfort i ból, ale nie czułam absolutnego wyczerpania. Nie powłóczyłam nogami ze zmęczenia.
Czy warto się odchudzać?
Warto. Dla siebie, dla innych, dla przyzwoitości wobec tych, którym gorzej się żyje/chodzi/funkcjonuje nie z wyboru, a z przymusu. Warto żyć godnie, a patologiczne nagromadzenie tłuszczu w organizmie godne nie jest.


Zima widziana moimi oczami. Staram się ją akceptować. Na razie jedyne co czuję do śniegu i zimna, to nienawiść. Lodowata jak temperatura za oknem. Cóż, "sorry taki mamy klimat". :)

26.01.2014

Nie samą dietą człowiek żyje

Uf, schudłam w tym tygodniu 800g. Udało się pomimo wagowych perypetii. Nie zrezygnuję z wizyty u dietetyka, utrata prawie 20kg to dla mnie wielki sukces i nie chciałabym go zaprzepaścić. Nie samą dietą jednak człowiek żyje. Jestem niecierpliwym cholerykiem, trudno jest mi usiąść spokojnie, wyluzować się i nie stresować. Znalazłam jednak sposób na ukojenie skołatanych nerwów. To tworzenie biżuterii. Uwielbiam wymyślać nowe wzory, wycinać, szyć, formować, dopasowywać kolory. Tylko wtedy potrafię wytrzymać sama ze sobą na dłużej, moje myśli przepływają powoli, równomiernie, a ja czuję absolutny spokój i harmonię.



... i chyba tego dzisiaj potrzebuję. Wyciszenia. Tylko igła, kolory i ja. Dobrej nocy!

Edit. Nić transparentna się skończyła, a mnie trafił szlag. Nie będzie kolczykowania dzisiejszego wieczoru. Pozdrawiam! 

24.01.2014

Zastój

Stanęłam dzisiaj rano na wadze i przeżyłam szok - okazało się, że ważę 200g więcej niż w sobotę! I to po tym, kiedy w ciągu tygodnia ubyło mnie około 600g. Próbuję sobie tłumaczyć, że nagły wzrost masy ciała jest spowodowany zbliżającymi się "trudnymi dniami". Równie dobrze może to być też zastój tłuszczowy. Niekorzystne wahania wagi są dla mnie deprymujące, bo pilnuję swojej diety, regularnie ćwiczę, stosuję suplementy (grzeszę!). Teraz nie pozostało mi nic innego, jak przeczekać ten problem i monitorować moją wagę. Słyszałam teorię, że w czasie zastoju warto jest zwiększyć ilość przyjmowanych posiłków, po to by podkręcić metabolizm. Szczerze mówiąc boję się tego. Wolałabym jednak lekko zmniejszyć kaloryczność, niż ryzykować większym przybraniem na wadze. Niestety nie mam możliwości sprawdzenia mojego poziomu tłuszczu w organizmie, waga pokazuje "error", niezależnie od tego, który z domowników z niej skorzysta. No nic, było marudzenie, teraz czas przejść do konkretów.
Mój plan działania:
- przez tydzień trzymać się diety, pilnować ćwiczeń, suplementacji
- kontrolować codziennie wagę
- jeżeli po tygodniu waga nadal będzie się zwiększać, lub stanie w miejscu, to będę zmuszona iść do dietetyka i sprawdzić moją przemianę materii, poziom tłuszczu, zmodyfikować odpowiednio dietę
- jeśli po wizycie u dietetyka widziałabym postępy, to kontynuowałabym wizyty
Przyznaję, że mocno zraziłam się do dietetyków po moich doświadczeniach z Centrum Leczenia Otyłości. Postanowiłam kiedyś, że zaufam już tylko sobie w kwestii odżywiania. Nie mogę jednak być zawzięta i stracić tego, co wypracowałam przez ostatnie miesiące.Jeżeli sobie nie poradzę, to pomaszeruję do specjalisty, oczywiście z daleka od Centrum:). Muszę dać radę, jestem jeszcze młoda i mam szansę na zmianę mojego życia. Otyłość przeszkadza mi we wszystkim, boję się nowych inicjatyw, wyzwań, obowiązków, przyjemności, bo czuję się ograniczona przez własne kilogramy. Muszę osiągnąć swój cel.

Pomarudziłam, więc czas już na szczyptę pozytywów. Wieczorem po pracy byłam na basenie, ostro pływałam z przyjaciółką. Jestem wyczerpana, ale szczęśliwa. Moja kondycja od dawna nie była tak dobra. Cieszy mnie to, że mimo, iż wstaję o 5 rano, pracuję całe dnie, do nocy, to znajduję czas na walkę z ciałem. Dawniej było mi łatwiej żyć fit, ale zmarnowałam swoją szansę. Teraz muszę to odcierpieć. Gdyby kilogramy traciło się łatwo, to wszyscy bylibyśmy szczupli i piękni. Najważniejsze to trwać w swoich postanowieniach.

23.01.2014

Zmiana nazwy bloga

Uznałam, że poprzednia nazwa bloga (Za dużo ciała) była bezosobowa i nudna. Od dziś blog będzie się nazywał: Gruba Blondyna
Ot, cała ja :)
Pozdrawiam!

Kupowanie ubrań? Przyjemność!

Szczupłą sylwetką nie grzeszę, jeszcze długa, długa droga przede mną, ale postanowiłam sobie ostatnio zrobić przyjemność i wybrać się na zakupy. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy z przyzwyczajenia brałam do przymierzalni największe rozmiary ubrań, po czym okazywało się, że musiałam wracać po  mniejsze. To niesamowita motywacja! Kurczę, to takie miłe, kiedy patrzy się na siebie i można uznać, że wygląda się znacznie lepiej. Jeszcze do niedawna przekonywałam wszystkich, że nienawidzę zakupów, ubrania mnie nudzą, szkoda mi pieniędzy... Ba, nawet w to wierzyłam. Cóż za brednie! Myślę, że tak naprawdę niewielki promil ludzi faktycznie chce wyglądać źle, czy niechlujnie. Reszta osób boi się przemian, nie akceptuje siebie, nie potrafi się zmobilizować. Stąd wyżej wspomniane przeze mnie wymówki. A wystarczy żyć zdrowiej i znaleźć sobie inne przyjemności od jedzenia. Pocieszałam się słodyczami, bo nie potrafiłam znaleźć własnej drogi. Dobrze, że trafiłam na życzliwego człowieka, który postanowił mnie wyciągnąć za uszy z otyłości. Każdemu życzę takiego otrząśnięcia się. Zawsze jest dobry czas na zmiany.


Co się ze mną dzieje, fota z przymierzalni! Dupa maleje, głowa szaleje!
PS. Pod spodem mały motywator, skądś trzeba brać wzorce :)


22.01.2014

Basen dla grubasa? Czemu nie!

Typowy problem poruszany na stronach czy blogach o tematyce związanej z odchudzaniem - korzystanie z publicznego basenu. Bo jak to tak?
- Mam cellulit, wielki tyłek, grube nogi, kompanię fałd na brzuchu i inne "sympatyczne" przypadłości związane z ciałem.
- Nie pójdę, bo się wstydzę!
- Ludzie się na mnie patrzą...
- Woda wypłynie, kiedy ja wskoczę do basenu!
Cóż, przyznaję, że sama nie czuję się miło, kiedy paraduję w samym kostiumie kąpielowym, nie mogąc się zakryć ręcznikiem. Ba, "nie czuję się miło" to mało powiedziane. Czuję się fatalnie. Pytanie brzmi następująco:
Czy chcę kiedyś wyjść z tego marazmu i nie wstydzić się ludzi?
Odpowiedź oczywiście brzmi: tak. Warto powiedzieć sobie wtedy: w takim razie rusz dupsko i zrób coś ze sobą! Grubas dużo lepiej wygląda w basenie albo na siłowni, niż w budce z kebabami, czy w cukierni. Choć jestem gruba i osobiście doprowadziłam się do tego stanu (przez własną głupotę), to ze zdziwieniem patrzę na otyłe osoby, obżerające się wielkimi porcjami fast foodów lub słodyczy. Rychło w czas. Strach pomyśleć co myśleli o mnie szczupli ludzie, kiedy widzieli mnie w podobnych sytuacjach. Tylko jeden raz jakiś pan powiedział mi (kiedy obżerałam się winogronami), że lepsze dla mnie byłyby grapefruity. Och, jaka czułam się upokorzona i oburzona. Strach się bać. Piwo dla tego pana za to, że miał odwagę patrzeć i reagować. W zestawieniu z tym co myśleli o mnie inni, kiedy opychałam się śmieciami, a tym co ludzie myślą o mnie obecnie widząc mnie na basenie, to ten drugi wariant plasuje się pozytywniej. Lubię pływać, cieszy mnie ten sport, uważam, że dobrze wpływa to na moje ciało - rewelacja, powinnam z tego korzystać i myśleć o sobie oraz o swojej przyszłości, a nie o krytyce. Naprawdę wolę być skrytykowana za pracę nad ciałem, niż za przyłapanie na gorącym uczynku, kiedy akurat robię z siebie tucznika.
Nie będę rozpisywać się na temat dobroczynnego wpływu pływania na serce, krążenie, skórę, mięśnie, stawy. Każdy wie, że pływanie jest dobre. Oczywiście są osoby, u których występują przeciwwskazania, albo które pływać po prostu nie potrafią. Na szczęście żyjemy w takich czasach, że mamy wiele możliwości na przyjemne i aktywne spędzanie wolnego czasu. Alternatyw jest wiele.
Najważniejsze to chcieć coś zmienić. Ciągle pluję sobie w brodę, że dopuściłam do otyłości. Głupota i nic więcej. Dobrze, że zostało mi jeszcze na tyle rozumu, iż postanowiłam posłuchać życzliwych mi osób i walczyć. Warto!


Błyskawiczny obiad sprzed tygodnia. Porcja wydaje się OGROMNA. To jednak pozory. Zawsze przygotowuję sobie dania na mojej osobistej, malutkiej patelni. Składniki: 1/4 (bliżej 1/5) woreczka kaszy jęczmiennej, warzywa na patelnię z Biedronki (dobre, bo duże, tanie i dobre), jedno jajko, dowolne przyprawy. Warzywa smażę na patelni na jednej łyżeczce oleju z pestek winogron. Kiedy zmiękną, dodaję kaszę, przyprawiam wszystko odpowiednio. Robię na środku patelni puste "okienko" w które wbijam jajko. Przykrywam patelnię, czekam aż jajko się zetnie i mam pyszny, sycący i cieszący (przynajmniej moje) oczy posiłek. Pozdrawiam!

21.01.2014

Dopingująca tabelka

Nie ma to jak paintowa (paintowska? - nie wiem jak to napisać poprawnie) twórczość. Postanowiłam zmobilizować się do stworzenia tabelki, która w klarowny sposób będzie pokazywała ile tłuszczu już z siebie zrzuciłam i ile jeszcze muszę spalić do odzyskania zdrowej sylwetki. Strzałki w dół symbolizują utratę kilogramów, kolor szary to sadełko, które już straciłam, a żółty to tłuszcz z którym muszę nadal walczyć. 127kg - moja największa waga, osiągnięta w styczniu zeszłego roku. Udałam się wtedy do Centrum Leczenia Otyłości, aby zawalczyć o siebie. Kilka lat temu właśnie przy pomocy Centrum udało mi się zrzucić 20kg i mieć piękne ciało. Niestety coś poszło nie tak, byłam totalnie zawiedziona dietą, którą otrzymałam, badaniem (a raczej jego brakiem - nie zmierzono mi nawet obwodu brzucha). Wizyta trwała może 10min, dostałam kserówkę z dietą i miałam przyjść za miesiąc. Przyszłam, zgubiłam wtedy około 2kg ściśle trzymając się diety z kartek. Byłam zniechęcona słabymi efektami i niską jakością usług w Centrum, dlatego przerwałam kurację. Jadłam zdrowiej, ale nie unikałam słodyczy, dlatego od stycznia do gdzieś tak połowy września zmalałam tylko o 5kg. Teraz różnica jest kolosalna, czuję się silniejsza, zdrowsza, ładniejsza (wiem, wiem, śmiesznie to brzmi, w końcu nadal jestem grubasem, ale chodzi w końcu o moje subiektywne odczucia). Liczą się dla mnie cotygodniowe, sobotnie wyniki, jednak skoro tabelkę stworzyłam dzisiaj, to chcę na niej zaznaczyć moją dzisiejszą wagę - 103,4kg. To dopiero początek!


20.01.2014

Motywator

Na poniższym zdjęciu znajduje się stara spódnica, której pas jest niewiele mniejszy niż obwód moich nowych spodni na wysokości bioder. Niesamowicie cieszą mnie takie porównania, to dla mnie sygnał, że ciągle są nowe postępy. Ubrałam dzisiaj płaszcz zimowy, spojrzałam w lustro i z niedowierzaniem dostrzegłam, że nie nadaje się on do dalszego noszenia. Wisi z każdej strony, nawet na ramionach. Czuję się zdecydowanie silniejsza.


Ciągle mówię o diecie, a nie pokazuję czym właściwie się żywię. Oto moja dzisiejsza kolacja. Trochę płatków owsianych na wodzie, na nich pół utartego na gładko jabłka, skropionego cytryną (żeby nie ciemniało), do tego 1/3 serka wiejskiego light i mandarynka. To taka moja nagroda za dzisiejsze wysiłki na basenie. Lubię małe odskocznie od rutyny (czyli razowych kromeczkach z szynką). Kolacja była smaczna i sycąca. Moja waga pokazała dzisiaj ubytek 600gramów od soboty. I to po pączkowym obżarstwie. Dobrej nocy życzę!


Na zdjęciu jest duża, półlitrowa filiżanka

19.01.2014

Pokusa

Jestem łasuchem, jedzenie sprawia mi  niebywałą przyjemność. W mojej rodzinie okres karnawału to czas cotygodniowego robienia pączków. Cudownych, wspaniałych, gorących, nadzianych robioną przez nas różą. Czysta ambrozja. Wczoraj nie byłam w stanie odmówić sobie przyjemności skosztowania parującego, posypanego cukrem pudrem pączka. Jeszcze kilka miesięcy temu, tego typu występek mógłby się zakończyć przerwaniem diety i powrotem do uzależnienia od słodyczy. Teraz potrafię nad sobą zapanować. Nie nadużywam oczywiście swojej silnej woli, jem coś słodkiego bardzo rzadko i tylko wtedy, gdy deser jest wart grzechu. Gdyby częstotliwość takich poczynań była większa, to wróciłabym do obżerania się kaloriami. Jednak raz na jakiś czas, gdy można już nad sobą zapanować warto. Choćby po to, by nowe życie było przyjemnością, a nie jedynie przykrym obowiązkiem.


Trochę faktów:
Biodra - 123cm
Pas - 90cm
Łydka - 49cm
Udo - 78cm
Ramiona - 37cm

Dzisiejsze wymiary. Być może utracone centymetry nie są imponujące, ale dla mnie są przepustką do ubrań, zakupów, mieszczenia się na siedzeniu w autobusie. To krok w stronę normalności. Szczególnie przeszkadzała mi dolna część brzucha, tyłek, biodra. Coś wielkiego. Cieszę się, że moja objętość się zmniejsza. Miłego wieczoru życzę!

17.01.2014

Porzucenie

Nie ma to jak lenistwo! Zaczęłam pisać bloga, przemyślałam go, po czym porzuciłam na kilka miesięcy. Czas wrócić. Wracam lżejsza o kilkanaście kilogramów, pełna rozterek, pokus ale i nadziei.

Zdjęcie z 10.11.2013r., szara, ogromna spódnica (kiedyś obcisła), zestawiona z nową, zdecydowanie mniejszą. To były efekty dwumiesięcznego odchudzania. Teraz ta granatowa spódnica zaczyna się robić coraz luźniejsza.
Jestem typową gruszką, dlatego utratę kilogramów widać u mnie szczególnie na górze ciała. Wiem, że i dół zacznie w końcu porządnie chudnąć - trzeba po prostu wytrwałości. Teraz w biodrach mam 124cm - o 8cm mniej, niż w ostatnim poście. Cieszę się!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...