25.04.2014

Ten paskudny ser

Macie jakiś sposób na to, by sprawić, że biały ser będzie smaczny? Nigdy nie przepadałam za nabiałem, a odkąd zmieniłam sposób żywienia, sery towarzyszą mi codziennie. Z dnia na dzień coraz trudniej jest mi przyswoić sobie kolejną porcję chudego, białego twarogu, serków wiejskich czy lekkiego bielucha. Sery zawierają tyrozynę, która w czarodziejski sposób stabilizuje poziom dopaminy, a ta ma wpływ na nasz dobry nastrój. Niestety moja dopamina jest chyba jakimś malkontentem, bo albo duże stężenie sera w organizmie na nią nie działa, albo złośliwie nie chce ona wzrosnąć na tyle, by poprawić mój nastrój. Co można zrobić, aby nie czuć smaku sera w serze? Jeśli ktoś zna odpowiedź na to pytanie, to z góry dziękuję!



24.04.2014

Moja dupowa aktualizacja

Znacie coś takiego? Są włosowe, systemowe, wagowe itd., itd., ale dupowych nie ma! A skoro takowe się nie pojawiły, to oficjalnie wprowadzam ten nowy termin. Na czym to polega? Ano na tym, że przykładam swoją zacną rzyć do ściany, trzymam ją nieruchomo (nie doprowadzając jej do falowania oraz otoczenia do ruchów sejsmicznych) i z przy najszerszym miejscu bioder rysuję ołówkiem kreskę. Wspomagam się ekierką, aby pomiary były prawidłowe. Jak już moja najważniejsza część ciała zostanie obrysowana, to robię pomiary i sprawdzam czy z miana szafy trzydrzwiowej awansowałam już do dwudrzwiowej. Moja obecna szerokość wynosi 43cm.


Coś na deser. Jedliście kiedyś coś naprawdę obrzydliwego? Ja jadłam. To znaczy jadłam to zbyt wielkie słowo. Spróbowałam i poczułam się zemdlona. Siła rażenia byczych jajeczek była naprawdę mocna. Nawet uzależniony od jedzenia grubas nie miał szans na pożarcie tego bajecznie obleśnego posiłku. Gumiaste, chłodnawe ślimaki wydawały się przy tym ambrozją.


(krzesełko pasowało do okoliczności i kolacji)

Grzechem byłoby zakończyć post byczą hańbą. Metodą prób i błędów stworzyłam maseczkę idealną (dla mnie). Jest dobra zarówno na twarz jak i na włosy. Składniki:
olej lniany
cytryna
miód
Nic nadzwyczajnego, prawda? A moje kłaki piją ją jak oszalałe. Skóra wciąga maseczkę z wprawą doświadczonego kokainisty i odwdzięcza się... no dobra, niczym się nie odwdzięcza, co najwyżej pryszczem na środku czoła. Ale włosy po tej maseczce są obłędnie nawilżone, miękkie, pachnące i przyjemne. Na cztery części oleju lnianego, daję jedną część soku z cytryny i jedną łyżeczkę miodu. Całość podgrzewam, mieszam i gotowe. Później moczę swój szczurzy ogon w tym odżywczym eliksirze, a jego resztki wsmarowuję sobie w twarz. Polecam! 

23.04.2014

I po świętach

Przed świętami, w święta i po świętach miałam taki natłok obowiązków, że blogowanie ograniczyłam do zera. Bardzo przepraszam! Postaram się poprawić, niech tylko ten zwariowany tydzień minie.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że w czasie świąt jadłam moje serki, jogurciki, suche kurczaczki i tym podobne frykasy. Konsumowałam wszystko co było w domu, zachowując jednocześnie normalne (a nie świąteczne) wielkości porcji. Skończyło się to dla mnie tak okropnym bólem brzucha, że we wtorek od razu wróciłam do mojego sposobu żywienia. Jakie są moje wnioski?
Kiedy byłam najedzona do granic możliwości (a moje obecne możliwości są naprawdę marne), to czułam się po prostu fatalnie. Byłam zmęczona, śpiąca, otumaniona i obolała. Jak czułam się we wtorek na diecie? Fantastycznie! Nawet ćwiczenia wykonywałam z przyjemnością, bo poczułam dodatkowy przypływ sił. A jaka jestem teraz ekonomiczna... Ostatnio wstawiłam się kieliszkiem wina. Wstyd! 
Koniec fajrantu, miłego dnia :)

Moje wczorajsze poświąteczne śniadanie. Jaja smerfów, papryka, chrzan z buraczkami
 i ta cebulka (cholera, zapomniałam jak ona się nazywa)

Przyjemne ćwiczenia - polecam

14.04.2014

Warto żreć mniej? Warto!

Pamiętacie jak skarżyłam się, że otyłość przekreśliła moją zdolność chodzenia na wyższych obcasach? Teraz mogę bez przeszkód biegać w wysokich butach. Nie znaczy to oczywiście, że tłuszcz zniknął, a ja stałam się szczupła. Czuję jednak znaczną ulgę. Próbowałam sobie przypomnieć jak to jest dźwigać prawie 127kg. Wzięłam plecak turystyczny, upchałam do niego pięciolitrowy baniak z wodą i 10 kilogramowych torebek cukru. Potem sięgnęłam po dwie reklamówki, włożyłam do nich po cztery 1,5 litrowe butelki z wodą. 
5+10=15kg
4*2*1,5=12kg
15+12=27kg
93kg (moja waga na oko, bo nie ważyłam się ostatnio) + 27kg = 120kg
Więcej nie byłam w stanie unieść. Pospacerowałam z balastem, moje kroki były ciężkie i krótkie. Poczułam się jak słonioczłowiek. A przecież nie tak dawno ważyłam ponad setkę. Moim celem jest doprowadzenie do tego, bym za kilka miesięcy nie mogła się sobie nadziwić jak mogłam dźwigać na stopach 90kg. Nawet nie potrafiłabym wytłumaczyć osobie, która nigdy nie była grubasem, jak to jest nosić na sobie ciężar drugiego człowieka, ulepiony z wyhodowanego przez siebie tłuszczu. A ta druga osoba nie potrafiłaby zrozumieć jak to możliwe, że człowiek jest w stanie doprowadzić się do monstrualnej wagi. Też tego nie rozumiem, choć byłam i jestem otyła.


Jestem tak zajęta, że jem byle co, byle szybko. Na diecie nigdy nie roztkliwiałam się nad jedzeniem i nie dbałam o zbytnie urozmaicanie posiłków, ale teraz to co jem można określić jednym słowem: pasza. Zdrowa pasza. I dietetyczna. Jak się ją zje, to chęć na kontynuowanie posiłku znika jak kamfora. Koniec smęcenia, idę się relaksować w wannie. Miłego wieczoru!

9.04.2014

Sukienka

Chwaliłam się kiedyś, że zamówiłam sobie na Allegro sukienkę i spódnicę. Wiecie co? Spódnica jest tak zgrzebna, że nie potrafię znaleźć dla niej zastosowania (mogłabym ją ubrać do przaśnego gorsetu i prać w niej pantalony nad rzeką), a sukienka jest ładna, ale jest na mnie jeszcze za mała i cholernie się elektryzuje. Spotkałam dzisiaj znajomą. Popatrzyła z niedowierzaniem i powiedziała: 
- zostało cię 1/3!
- byłam aż taka gruba?
- no! 
I takie odpowiedzi lubię :D dobrej nocy!

 Zawsze muszę zaczynać od dupy strony. 

 Sukienka tak się naelektryzowała, że przykleiła się do mojego cellulitu. 

Do tej sukienki regularnie się zmniejszam. Moja siostra nie domyśla się, że zamierzam ją sobie przywłaszczyć. 
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym ubrała pasujące do całości buty. Przyjmijmy, że łączenie pomarańczu z tą sukienką było moim zamysłem artystycznym. Kiedyś nadejdą czasy, w których to zestawienie będzie idealne. 

6.04.2014

To ile jem kalorii?

Przepraszam, że rzadziej teraz piszę. Jestem totalnie zapędzona, a jeśli zdarzają mi się chwile wolnego czasu, to poświęcam je na spotkania ze znajomymi, leniuchowanie i oglądanie ambitnych produkcji telewizyjnych w stylu Trudnych Spraw, Dlaczego Ja i Top Chefa (haha, wiem, że to żałosne). 

Ile jem kalorii? 1100 (teoretycznie, bo tak naprawdę, to nie chce mi się ich liczyć)
Śniadanie: 40g pieczywa (raczej razowego)/40g kaszy/40g płatków owsianych/40g ryżu + pół serka wiejskiego light/50g chudego twarogu/30g szynki drobiowej/30g ryby wędzonej/jedno jajko/szklanka mleka/kubek jogurtu itp. + warzywa
II śniadanie: Zazwyczaj jem to samo co na śniadanie.
Obiad: 40g kaszy/40g ryżu/ + 130g mięsa drobiowego (waga surowego)/2 jajka + warzywa albo np. przecier pomidorowy (nie jem ziemniaków, pomimo tego, że są niskokaloryczne, bo organizm wkłada mało energii w ich trawienie)
Kolacja: Zawsze na kolację jem 40g surowych płatków owsianych/jęczmiennych/orkiszowych z jogurtem. Dawniej Jogobella Light, a teraz po opieprzu od moich niezawodnych czytelniczek zajadam jogurt naturalny z niewielką ilością zmiksowanych owoców i słodzikiem. 
Posiłki można dowolnie zamieniać ze sobą porami.
W ciągu dnia powinnam zjeść jeden owoc wielkości pomarańczy (często zdarza mi się zjeść niestety więcej owoców). Nie wolno mi jeść bananów, winogron, ananasów, suszonych owoców i orzeszków. Mogę zjeść banana, jeśli skręca mnie ochota na słodycze. 
Rano piję ciepłą wodę z kilkoma kropelkami cytryny (woda ma mieć temp. ciała). Piję duuuuużo kawy, nie potrafię się bez niej obejść. Czasem jak czuję, że muszę zjeść śledzia, czy coś innego, to po prostu jem to w odpowiednich ilościach. Nie zaburza to mojej diety, a organizm jest "uspokojony". Chleb jem dwa razy dziennie. Kaszę lub ryż raz dziennie. Surowe płatki raz dziennie. Mięso staram się jeść też raz dziennie, reszta posiłków składa się z serków, jajek albo jogurtów. Ogólnie staram się trzymać zasad i reguł, ale też nie do przesady. W moim przypadku to wystarcza. 

Ćwiczenia: różniaaaaaste. Nie katuję się, ale ćwiczę codziennie. Co 6 dni mam przerwę. Ćwiczenia to: zumba dla początkujących, aerobiki, nordic walking, Tiffany, Mel B, kręcenie dupką do muzyczki. Jedynie Chodakowskiej nie potrafię przetrawić, szanuję ją, ale nie jestem w stanie jej słuchać. Do ćwiczeń ramion mam ciężarki z kilogramowych torebek mąki. Są idealne. Butelki z wodą mineralną były dla mnie zbyt ciężkie i wyślizgiwały mi się z dłoni.

Przepis na moją śmieszną zupę pomidorową:
- jeden przecier pomidorowy (użyłam słoiczka 190g)
- jedna marchewka
- kawałek kapusty włoskiej
- sporo czosnku
- woreczek ryżu
- dowolne przyprawy
Najpierw gotuję marchewkę i kapustę żeby zmiękły (z liściem laurowym i zielem angielskim). Potem dodaję przecier. Przełamuję smak zupy cukrem (ostatnio dodałam słodzik i też było ok). Dosypuję sól (mniaaam), ryż, pieprz. Kiedy zmięknie ryż, dodaję resztę przypraw (np. lubczyk, zioła prowansalskie, pietruszkę suszoną, czy co tam chcę) i czosnek (z praski lub pokrojony na plasterki). To wszystko. Potem wrzucam jakiś dodatek mięsny do zupy i obiad gotowy ;)

Bardzo poruszył mnie ten filmik. 

Miłego wieczoru!

5.04.2014

Lilipucie jajka

Jadłyście kiedyś maleńkie, lilipucie jajeczka? Wczoraj dostałam od bratowej pudełko takich cudaków i moim zdaniem są pyszne! Dwa jajka odpowiadają wagowo jednemu jajku zwykłej kury (około 60g). Wiem, że zachwycanie się jajeczkami liliputki nie jest czymś normalnym, ale rozczulam się, kiedy mogę je wbić na patelnię, a potem zamienić się w głodnego jajożercę.
Wczoraj byłam u dietetyczki. Pani doktor była zachwycona moimi wynikami, uznała, że chudnę wzorcowo, bo spalam czysty tłuszcz, zostawiając przy tym mięśnie w spokoju. Też jestem zadowolona, bo czuję, że chudnę, nie mam żadnych zastojów lub problemów z włosami. Gdybym bardziej się postarała, to schudłabym pewnie 2 razy tyle niż teraz, ale trudno, za dużo jedzeniowych grzeszków mam na sumieniu (łącznie z tymi nieszczęsnymi Jogobellami Light, z których już zrezygnowałam). Moja zawartość tkanki tłuszczowej przy poprzedniej wizycie u pani doktor, wynosiła 41,8%. Wczoraj wartość ta zmniejszyła się do 38,3%. Idę dalej spać, jestem dzisiaj absolutnie rozleniwiona i postanowiłam, że sobota będzie moim błogim dniem "nicnierobienia". Miłego dnia! :)

Lilipucie śniadanie

 Dietetyczno - wegetariańska zupa pomidorowa. Na zdjęciu wygląda strasznie, ale uwielbiam ją.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...