Zastanawiam się dlaczego my – kobiety, tak gwałtownie
reagujemy na uwagi, sugestie mężczyzn. Nie zawsze zgadzamy się na niesztampowe
prezenty typu antycellulitowy zabieg u kosmetyczki, kosmetyki pielęgnacyjne,
karnety na basen czy siłownię. Denerwujemy się, szukamy drugiego dna,
irytujemy, bo ON chce nas zmieniać. Oczywiście nie mogę wrzucić wszystkich
kobiet do jednego, niezadowolonego worka – zdarzają się jednostki, które nie
pasują do powyższego schematu.
Jakiś czas temu dostałam od swojego partnera dobre (o dziwo
skuteczne) kosmetyki do pielęgnacji skóry. Chciał mi zwyczajnie pomóc, bo walka
o dobrą skórę po utracie prawie 70 kg jest trudna, mozolna, nużąca – efektów nie
widać od razu, trzeba na nie czekać miesiącami, nie załamywać rąk, pracować nad
sobą.
Z zadowoleniem pochwaliłam się moim prezentem koleżankom w
przedziale wieku (23-30). Zaskoczyło mnie to, że ani jedna z ich reakcji nie
była pozytywna.
- To ON kupuje ci
serum WYSZCZUPLAJĄCE? Przecież jesteś CHUDA. (dopisek ode mnie – chuda u
góry)
- JA bym się
obraziła.
- Ty też mu kup BALSAM
ODCHUDZAJĄCY.
Itd.
Cholera, tolerujemy (no, z tym tolerujemy, to trochę za dużo
powiedziane, ale często udajemy na pokaz) tyle rzeczy, cały ten wkurzający
porządek świata, rząd, który nas ograbia, wojny, inwazję na Europę, meneli-śmierdzieli
w autobusach itd., itd. A mamy problem ze szczerością. I to z czyją szczerością
– szczerością najbliższej osoby. Jak bardzo zakłamane jest to, że od partnera w
największej mierze oczekuje się obłudy. On ma nie zauważać naciągniętej skóry,
on ma nie widzieć zwałów tłuszczu, on ma docenić dziadowskie ubranie, które nas
oszpeca, on ma być naszym lustrem, które odbija tylko to co dobre, korygując
jednocześnie wady – elementy, które posiada każda z nas (ta mało bogata, która
się nie naciągnie u chirurga).
Jak ja się na to zapatruję?
CIESZĘ SIĘ z wyszczuplających
kosmetyków;
LUBIĘ krytykę, która ma jakiś cel (ten wielki płaszcz powiększa ci dupę – mam wtedy świadomość, że z moim strojem faktycznie musi być coś nie tak, skoro facet zwraca na to uwagę);
CENIĘ umiar – krytyka jest dobra o ile miesza się z pozytywnymi opiniami.
LUBIĘ krytykę, która ma jakiś cel (ten wielki płaszcz powiększa ci dupę – mam wtedy świadomość, że z moim strojem faktycznie musi być coś nie tak, skoro facet zwraca na to uwagę);
CENIĘ umiar – krytyka jest dobra o ile miesza się z pozytywnymi opiniami.
Kiedy reagowałam przesadnie nerwowo na choćby niewinną wzmiankę
na temat mojego wyglądu? Wtedy, kiedy SKŁANIAŁA MNIE ONA DO MYŚLENIA -
autorefleksja nie była przyjemna dla człowieka, który chował się, unikał
poświęceń i bał się prawdy.