24.01.2014

Zastój

Stanęłam dzisiaj rano na wadze i przeżyłam szok - okazało się, że ważę 200g więcej niż w sobotę! I to po tym, kiedy w ciągu tygodnia ubyło mnie około 600g. Próbuję sobie tłumaczyć, że nagły wzrost masy ciała jest spowodowany zbliżającymi się "trudnymi dniami". Równie dobrze może to być też zastój tłuszczowy. Niekorzystne wahania wagi są dla mnie deprymujące, bo pilnuję swojej diety, regularnie ćwiczę, stosuję suplementy (grzeszę!). Teraz nie pozostało mi nic innego, jak przeczekać ten problem i monitorować moją wagę. Słyszałam teorię, że w czasie zastoju warto jest zwiększyć ilość przyjmowanych posiłków, po to by podkręcić metabolizm. Szczerze mówiąc boję się tego. Wolałabym jednak lekko zmniejszyć kaloryczność, niż ryzykować większym przybraniem na wadze. Niestety nie mam możliwości sprawdzenia mojego poziomu tłuszczu w organizmie, waga pokazuje "error", niezależnie od tego, który z domowników z niej skorzysta. No nic, było marudzenie, teraz czas przejść do konkretów.
Mój plan działania:
- przez tydzień trzymać się diety, pilnować ćwiczeń, suplementacji
- kontrolować codziennie wagę
- jeżeli po tygodniu waga nadal będzie się zwiększać, lub stanie w miejscu, to będę zmuszona iść do dietetyka i sprawdzić moją przemianę materii, poziom tłuszczu, zmodyfikować odpowiednio dietę
- jeśli po wizycie u dietetyka widziałabym postępy, to kontynuowałabym wizyty
Przyznaję, że mocno zraziłam się do dietetyków po moich doświadczeniach z Centrum Leczenia Otyłości. Postanowiłam kiedyś, że zaufam już tylko sobie w kwestii odżywiania. Nie mogę jednak być zawzięta i stracić tego, co wypracowałam przez ostatnie miesiące.Jeżeli sobie nie poradzę, to pomaszeruję do specjalisty, oczywiście z daleka od Centrum:). Muszę dać radę, jestem jeszcze młoda i mam szansę na zmianę mojego życia. Otyłość przeszkadza mi we wszystkim, boję się nowych inicjatyw, wyzwań, obowiązków, przyjemności, bo czuję się ograniczona przez własne kilogramy. Muszę osiągnąć swój cel.

Pomarudziłam, więc czas już na szczyptę pozytywów. Wieczorem po pracy byłam na basenie, ostro pływałam z przyjaciółką. Jestem wyczerpana, ale szczęśliwa. Moja kondycja od dawna nie była tak dobra. Cieszy mnie to, że mimo, iż wstaję o 5 rano, pracuję całe dnie, do nocy, to znajduję czas na walkę z ciałem. Dawniej było mi łatwiej żyć fit, ale zmarnowałam swoją szansę. Teraz muszę to odcierpieć. Gdyby kilogramy traciło się łatwo, to wszyscy bylibyśmy szczupli i piękni. Najważniejsze to trwać w swoich postanowieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...