30.03.2014

"Niefortunne ogłoszenie rekrutacyjne Dove oburzyło feministki"

Kilka dni temu natrafiłam na artykuł o chwytliwym tytule: Niefortunne ogłoszenie rekrutacyjne Dove oburzyło feministki. Oddział tej znanej firmy wypuścił ogłoszenie o pracę, w którym określone były konkretne standardy dla kandydatek. Nic specjalnego, prawda? Przecież pracodawca może sobie pozwolić na własne normy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, iż przyszłą konsultantkę ma cechować szczupła budowa ciała. Co powiedziała na to feministka, pani Natalia Wernecka?
- czuje łzawą gulę w gardle, czuje się zdradzona, czuje sztylet, który został gdzieś od tyłu wbity w moje nieszczupłe plecy.
Dobrze, że strawiłam już kolację. Zbiera mi się na rzygi, kiedy czytam takie pierdoły. Nie wolno oficjalnie wymagać od przyszłej hostessy nienagannej figury, bo zaraz odezwą się zajadłe głosy obrończyń "równouprawnienia", chcących uniemożliwienia wstępnej weryfikacji przyszłych pracownic. Każdy powinien wysnuć własne wnioski na ten temat. Moje są niestety niepoprawne politycznie. Przyjmijmy, że jestem panią dyrektor, szukającą osoby, która będzie miała bezpośredni kontakt z klientami. Jeśli mam do wyboru dwie kandydatki, które mają identyczne kwalifikacje, z tym, że jedna z nich jest szczupła i zadbana, a druga gruba, to wybiorę tę szczupłą dziewczynę. Otyłość kojarzy się z lenistwem, słabością, brakiem samozaparcia*. A przecież pracodawca chce jak najlepszego i najefektywniejszego pracownika, który buduje dobry wizerunek firmy. Niestety o tym nie można mówić głośno, jeszcze jakaś feministka usłyszy.

* mówię tu o skojarzeniach, a nie stwierdzam, że wszystkie grube osoby są zawsze leniwe, słabe i pozbawione samozaparcia

JESTEŚ GRUBA?
                           LENIWA?
       MASZ WĄSA?
                                   ZOSTAŃ FEMINISTKĄ 

 No, cham ze mnie! Tekst pochodzi stąd: http://fabrykamemow.pl/memy/674

29.03.2014

Ile schudłam w marcu?

Marzec był dla mnie dość przyjemny jeśli chodzi o odchudzanie. Dzisiaj odnotowałam wagę 94,9kg. Wynika z tego, że w tym miesiącu schudłam 5,5kg. Centymetry też jakieś spadły, ale nie chciało mi się ich notować. Ogólnie jestem zadowolona ;) Miłego dnia!

Spódnica jest celowo kupiona za ciasna, bo ma być idealna na późną wiosnę ;)

27.03.2014

Zupa dla głodomora

Dawno nie pisałam o jedzeniu. Czas to zmienić! Oto moja zupa obiadowa na 3 dni:
- udko z indyka (około 400g)
- malutkie podudzie z kurczaka
- jeden przecier pomidorowy (użyłam słoiczka 190g)
- jedna marchewka
- jeden malutki seler (albo kawałek selera) (mam w piwnicy posadzone swoje osobiste, małe selerki, pachną obłędnie)
- dwa ząbki czosnku
- woreczek ryżu
- dziesięć małych pieczarek
- lubczyk, koperek, pieprz, sól, cukier
Z góry mówię, że przepis można modyfikować na wieeele sposobów. To idealne danie dla mnie, bo jest sycące, smaczne, duże i zdołałoby nasycić nawet krowę (jeżeli krowa żywiłaby się zupami).
1. Przygotowuję wszystko, obieram warzywa, usuwam skórę z mięsa.
2. Odgotowuję mięso, wylewam pierwszą wodę, wlewam świeżą (około 1 litr), dodaję seler i pokrojoną marchewkę.
3. Gotuję aż marchewki i seler trochę zmiękną, następnie dodaję obrane pieczarki (w całości), gotuję jeszcze 5 minut i dodaję przecier pomidorowy.
4. Doprawiam zupę solą i cukrem (cukier ma zniwelować zbyt kwaśny smak przecieru, dodaję go w bardzo małych ilościach).
5. Wsypuję ryż, często mieszam danie, bo ma ono postać risotta. Ryż pięknie wchłania wodę, rośnie i sprawia, że całość jest niezwykle gęsta (właściwie trafniejsze byłoby nazwanie tego dania risottem, a nie zupą).
6. Dodaję czosnek, mrożony lubczyk, suszony koperek i gotowe.
Tę zupę (lub risotto jak kto woli) bardziej lubię w wydaniu wegetariańskim, ale nie chciało mi się osobno gotować mięsa, dlatego wrzuciłam wszystko na raz do jednego garnka. Teoretycznie powinnam użyć 120g ryżu, ale byłoby go stanowczo za dużo. Gotowanie zajęło mi około 2 godzin.


Śniadanie: ząbek czosnku, jedna rzodkiewka, pół serka Piątnica z obniżoną zawartością tłuszczu, 40g chleba razowego

26.03.2014

Trochę gorzkiej pisaniny

Dawniej dieta była dla mnie czymś krępującym. Przyznanie się do tego, że jestem "zbyt duża", nie wchodziło w grę (słowo gruba czy otyła nie przechodziło przez moje usta). Problem mojej otyłości nie istniał, a ja udawałam, że wyglądam normalnie, czuję się świetnie, jem jak ptaszek i nie mam żadnych problemów. Moje otoczenie zachowywało się w stosunku do mnie wzorcowo, podobnie jak ja udawało, że problem nie istniał. Dzięki pomijaniu przez znajomych tematu otyłości, żyło mi się wygodnie i w miarę bezstresowo. Przecież wiedziałam, że wszyscy lubią mnie taką jaką jestem. Czasem tylko ktoś bliski z rodziny wspominał coś o diecie, odchudzaniu, dietetyku, na co ja reagowałam wręcz agresywnie. Co mi ktoś będzie wyliczał ile mam jeść i jak mam wyglądać? Przecież wyglądam normalnie (haha - normalnie, ważąc ponad 120kg). Niekiedy z przyjaciółką, która miała nadwagę, snułyśmy piękne plany na temat szczupłej przyszłości i tego, że "zaczynamy od poniedziałku". Jak się to kończyło? Wiadomo.
Co skłoniło mnie do wejścia na nową drogę życia? Nic odkrywczego, mężczyzna. Zapowiedział mi, że nie pojedzie ze mną na wczasy i zerwie kontakt, jeżeli nie naprawię szkód, które sobie wyrządziłam. Powiedział także, iż nie mieści mu się w głowie to jak kobieta może zrobić z siebie takie monstrum. Jak może dbać o włosy czy myśleć o makijażu, kiedy jednocześnie w najlepsze oblepia się tłuszczem, tracąc własną godność. Odbyłam z nim wiele takich przykrych rozmów, dzięki którym powoli zaczynało do mnie docierać to, iż żyję w totalnym zakłamaniu, że jest mi źle, a wizja zwykłego spaceru napawa mnie przerażeniem,  bo nie mam na to siły. Ja - młody, zdrowy (pomijając otyłość) człowiek. W końcu przestałam się obżerać, uregulowałam posiłki, odsunęłam od siebie słodycze. Minął miesiąc nowej diety, rodzina powoli zaczynała wierzyć w to, że jednak coś zmienię, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że dam radę.
Jak jest teraz? Każdy utracony kilogram coraz bardziej otwiera mi oczy. Włożyłam w przemianę tyle wysiłku, a nadal jestem jeszcze otyła. Oczywiście zmienię ten stan, ale potwornie żałuję tego, że sama na własne życzenie zrobiłam sobie wielką krzywdę. Kiedy widzicie grubaska, to nie myślcie, że żyje on w pełni szczęśliwie i godnie. Za zasłoną uśmiechu kryje się zmęczenie, ból przy chodzeniu, różnego rodzaju obtarcia (te niewystępujące u szczupłych osób), wstyd, trudności w dopasowaniu ubrań czy rozwijające się choroby, będące skutkiem posiadania nadprogramowych kilogramów. 
Wnioski? Mądry i wytrwały człowiek nie doprowadzi się do stanu ekstremalnego otłuszczenia. Otyłość to niestety wyznacznik ludzi słabych (pomijam tu promil przypadków, gdzie winna jest WYŁĄCZNIE choroba). Z całą świadomością mogę stwierdzić, że i mnie ta słabość (połączona niestety z głupotą) dotyczy. A tak bardzo chciałam być człowiekiem niezłomnym. Z otyłością się to nie uda, lecz może kiedyś? Kto wie.

24.03.2014

Wynurzenia grubej blondyny

Głodna złośliwych komplementów, wybrałam się wczoraj do mojego motywatora, który jest typem człowieka wyjątkowo oszczędnego, jeśli chodzi o rozdysponowywanie miłych słów. Aby ułatwić słodkiemu mężczyźnie zadanie, nie zrobiłam sobie makijażu, nie użyłam pudru... ba! Zrezygnowałam nawet z tuszu do rzęs (co za grzech)! Jedynym na co sobie pozwoliłam, było maźnięcie ust szminką o kurtyzanowym, mocnym kolorze. Z takimi kolorowymi wargami mogłabym śmiało kandydować do pracy w "salonie masażu", barze z rurą, lesie czy w innych tego typu przybytkach. I wiecie co? Usłyszałam KOMPLEMENT! Motywator (którego szczerze i bezgranicznie uwielbiam), z zachwytem spojrzał na moją szminkę i stwierdził: piękny kolor!
Całą moją teorię o tym, że kobieta powinna mieć ładny, pasujący do okazji makijaż, ludzki (nietandetny) strój oraz miarę poskromione włosy, szlag trafił. Jak tu nie kochać mężczyzn? Mnie ich odmienność po prostu fascynuje. 
No dobrze, koniec z wynurzeniami, teraz czas na sprawozdanie z odchudzania. Moja dzisiejsza waga - 95,5kg. Myślę, że w tym tygodniu wybiorę się do pani dietetyk na kontrolę. Przyzwyczaiłam się do nowego stylu jedzenia, jednak nie potrafię pogodzić się z gotowaniem* i pakowaniem porcyjek na cały dzień spędzony poza domem. Tak strasznie mi się nie chce... Nudy związane z z przebywaniem w kuchni, rekompensuję sobie brakiem sprzątania. Coś za coś, albo przyrządzam jedzenie, albo utrzymuję w domu porządek. Na te dwie udręki jednocześnie sobie nie pozwolę, to dla mnie zbyt wiele! Miłego dnia!

* ta, gotowaniem, gotuję sobie obiad raz na 3 dni, wolałabym nie jeść, niż przyrządzać coś codziennie :P

19.03.2014

Trochę zdjęć na zachętę

122kg

96kg

moje biodra nie mieściły się w tę spódnicę
dziura powstała przez zbyt silne napieranie sadła na materiał

w tym gównie szłam na jedno z najważniejszych wesel - mojego brata
w nic innego się nie mieściłam

to ta skajowa spódnica z lutowego posta (dalej nie odcięłam metki i jej nie noszę - zraziłam się)

kolejna sukienka z gatunku niemożliwych do wciśnięcia okazała się na mnie dobra

To tyle, dobrej nocy! :)

18.03.2014

96,5kg

Moja dzisiejsza waga jest synonimem rozpaczy dla każdej przeciętnej kobiety. Dla mnie 96,5kg to powód do radości, bo smalec się wypala, a gdzieś tam głęboko tworzą się szczątkowe mięśnie. Co pozytywnego zobaczyłam? Dzięki ćwiczeniom i codziennemu smarowaniu się najtańszym i największym balsamem z Isany zauważyłam, że stan mojej skóry znacząco się poprawił. Wiadomo, cudów nie ma, ale myślę, że regularność i systematyczność to klucz do sukcesu w zmaganiach z rozciągniętą przez tłuszcz skórą. Nawet moja mama zwróciła uwagę na to, że stan moich ramion się poprawił. Muszę zacząć z powrotem chodzić na basen. W końcu jest cieplej, więc może nie uda mi się nie rozchorować. 
W wolnej chwili planuję posprzątanie swoich starych, wielkich ubrań z garderoby. Powinnam je wyrzucić, ale nie mam na to odwagi. Jeszcze nie teraz. Wszystkie stare spódnice, sukienki, swetry wiszą na mnie jak worki. Czekałam na ten moment. Poniżej wkleiłam moje nowe, wiosenne nabytki. Łaaa, już się nie mogę doczekać aż przyjdą pocztą. Kurczę, to dopiero początek drogi do lepszego życia, a ja już jestem zadowolona. Jak osiągnę wagę 75kg, to zejdę z etapu bycia tucznikiem na coś przyjemniejszego. Jeszcze nie mam określenia na "lepsze ja", ale myślę, że zdążę wymyślić cały zestaw wystarczająco niemiłych przezwisk (aczkolwiek sympatyczniejszych niż tucznik, brojler, gruba baba [dobrze, że bez wąsa na przedzie] itd. :P). Miłego dnia!

Zdjęcie DiamondsClothes

Zdjęcie DiamondsClothes

16.03.2014

Nic konkretnego

Udałam się dzisiaj na zakupy i co? Cała moja nauka oszczędności poszła w las. Próbuję wzbudzić w sobie wyrzuty sumienia, ale radość z kolejnych szmat, którymi mogę zapchać garderobę jest zbyt wielka. Może jutro dostanę za to kaca (moralnego). Wczorajszy wieczór poświęciłam na zrobienie sobie wiosennej biżuterii. Lubię masywne, kolorowe, kiczowate kolczyki, choć bolą mnie od nich uszy. Skoro samodzielnie zrobiłam sobie biżuterię, to wezmę przy okazji udział w konkursie Wiosna! Ach to Ty! Odcień niebieskiego w kolczykach kojarzy mi się z niezapominajkami, które zaczynają kwitnąć wiosną. To tyle na dziś, idę napawać się zdobyczami ;P Pozdrawiam!



 
A to mój motywator. Krzysiu ćwiczy, Krzysiu radzi, Krzysiu nigdy cię nie zdradzi.


15.03.2014

Ile schudłam w 8 tygodni?

Na początek wypadałoby postawić sobie pytanie: czy to dużo, czy to mało? Trudno powiedzieć. Mało, bo gdybym zawsze idealnie dostosowywała się do odpowiedniego stylu żywienia, to na pewno schudłabym więcej i teraz mogłabym się pochwalić jakimś imponującym wynikiem. Dlaczego dużo? Pomimo zerowej aktywności w okresie choroby, masy różnych grzeszków i konkretnego zastoju w lutym, udało mi się TYLE schudnąć.
Ile?
W 8 tygodni, czyli od 18 stycznia (bo tam zaczyna się mój nowy dzienniczek odchudzania), schudłam 6,5kg. Nie potrafię się do tego ustosunkować. Jednocześnie cieszę się i jestem na siebie zła. Na szczęście mam tę świadomość, że każdy, nawet najmniejszy ubytek wagi, przybliża mnie do normalności, a to w tym wszystkim liczy się najbardziej. Przemiana trwa, ja ciągle staram się polubić nowy styl życia, choć nie zawsze jestem z niego zadowolona. Jedno wiem na pewno. Jak schudnę (bo schudnę, będę hot, słit, sexy dupcią), to dieta się nie skończy. Styl żywienia jaki sobie teraz zafundowałam bedzie mi towarzyszył do końca życia. Oczywiście bez przesadnego rygoru, ale z głową. Nie ma sensu dobrowolnie wchodzić po raz kolejny w gówno jakim jest otyłość. Miłego dnia!

6,5kg w kostkach smalcu ;) 

12.03.2014

W czym przeszkadza otyłość?

Mnie we wszystkim. Fakt, potrafię normalnie funkcjonować i radzić sobie z otyłością, ale nie oznacza to, że tłuszcz nie sprawia mi problemów. Sprawia i to znaczne. Kurczę, chciałabym polecieć sobie w ciepłe kraje i nurkować albo zakosztować windsurfingu. Nic prostszego - wystarczy rozbić skarbonkę i wskoczyć do wody. Pytanie skąd wezmę kombinezon wielkości walenia? Przyjmijmy, że uszyłam go sobie z pokrowca na helikopter. I co dalej? Ha, aby zaoszczędzić na podróży, znajdę sobie ekskluzywny lot ryanairem za złotówkę. Jest problem. Przy wadze powyżej 100kg, linie lotnicze każą mi dopłacić za nadprogramowy smalec. No dobra, przegięłam, to akurat jest plotka i ryanair w końcu nie wprowadził ograniczeń dla grubasów. A przecież patrząc na tę sprawę obiektywnie, to otyli przyczyniają się do większych strat  miejsca czy paliwa, a przez to do podwyższenia cen ogółu biletów. 55 kilogramowa laseczka wraz z bagażem, waży w samolocie jakieś 75kg. Gruba blondyna w wersji hard, waży z walizką prawie 150kg. Osoby mające normalną wagę, zaczynają coraz częściej burzyć się o to, że płacą tyle samo co ludzie 100kg+. No właśnie, skąd ta niesprawiedliwość? Poprawność polityczna, podopieczni greenpeacu nie mogą czuć się dyskryminowani. Sama bym jojczyła i czuła się konkretnie upokorzona, gdybym musiała płacić więcej za otyłość. Z drugiej strony może takie nieprzyjemności skłoniłyby mnie do zmniejszenia rozmiaru zadu? Zapędziłam się, wracam do głównego tematu. Wyobraźmy sobie, że planuję ślub z bogatym supermanem z Ameryki. Idę do zagłębia sukien ślubnych (w Krakowie ul. Długa), wchodzę do pierwszego lepszego sklepu i wołam do sprzedawczyni: proszę o najdroższą, największą i najpiękniejszą suknię ślubną! - największe mamy czterdziestki, ale typowy rozmiar sukien do mierzenia to 38. Zonk. Mogę zamówić suknię w dowolnym rozmiarze, ale nie wiem jak będzie ona na mnie wyglądała. Nie mam możliwości przymierzenia stroju i przez kolejne pół roku będę się zastanawiać, czy jeśli ważę 150kg, to ten fason mnie nie pogrubi. Ojej, ojej ludzie zobaczą, że mam "nadwagę". W końcu wpadam w depresję, zrywam z narzeczonym i idę utuczyć się do 200kg, żeby w końcu mieć motywację do diety i zdrowego stylu życia. A co! No dobrze, odchudzam się, biegnę truchcikiem do autobusu aby być fit i w końcu zdyszana rzucam się na krzesło, by zdążyć zająć miejsce przy oknie. Siadam, patrzę na nogi, potem w bok, potem znowu na nogi. Cholera, gdzie ta przerwa między siedzeniami? Nie ma jej, tłuszcz zajmuje moje siedzisko i 1/3 drugiego. Dobra, jestem miękka, wcisnę się w bok autobusu. Przysuwam się do szyby, nogi trzymam ciasno i drętwo, aż zaczynają boleć. Uf, zajmuję 1 i 1/4 powierzchni. Po 20 minutach podróży wstaję zmęczona, obolała i zlana potem. Następnym razem wolę stać. Byłaby to całkiem wygodna opcja, gdyby nie ta siła bezwładności. Im więcej ważę, tym trudniej mi się utrzymać przy ostrym skręcaniu lub gwałtownym hamowaniu autobusu. Pozostaje mi liczyć na to, że moje dłonie i autobusowe rurki wytrzymają ekstremalne obciążenia na jakie je narażam albo, że chociaż ktoś przede mną jest Pudzianem i przyjmie mnie na klatę lub na plecy, kiedy polecę do przodu jak Adam Małysz. Ciężko być grubym człowiekiem. 


10.03.2014

Olejowanko

Od dzisiaj rozpoczęłam swoją przygodę z olejowaniem włosów. Kupiłam sobie obłędnie pachnący olej kokosowy, mam ochotę go po prostu zjeść. Zaaplikowany na włosy jest dla mnie zbyt kuszący pod względem zapachowym, będę musiała go z czymś mieszać. Pomyślałam, że następna maska do włosów, którą sobie zaaplikuję, będzie składała się z żółtka, oleju lnianego i oleju kokosowego. Liczę na to, że będzie to połączenie idealne. Z moją czupryną nie jest najgorzej, kiedy uczeszę włosy i ułożę je po ludzku, to wyglądają one na zadbane. Mam jednak nadzieję na to, że do lata moje włosy nabiorą blasku, dupa kształtu, skóra stanie się jędrna i piękna, a ja zacznę przypominać kobietę, a nie kosmitę. No dobrze, tak naprawdę liczę na to, że chociaż moje włosy nabiorą wyglądu, a dupa zmniejszy się może o dwa rozmiary. W końcu chcieć to móc. Od jakiegoś czasu masuję skórę twarzy, szyi i dekoltu mieszanką kremu Nivea Soft, oleju z konopii indyjskiej i oleju z pestek róży. Stan mojej cery znacząco się poprawił, ma ona ładny koloryt, jest elastyczna, przyjemna w dotyku (bynajmniej nie tłusta). Jestem zadowolona, minusów jak na razie nie widzę.

Naolejowana czupryna 

Czas na ciało. Cholera, irytuje mnie skóra moich ramion. Codziennie ją masuję, balsamuję, regularnie ćwiczę, a stan moich "pelikanów" się nie poprawia. Zastanawiam się czy trzeba czasu, czy operacji... Na razie cierpliwie pielęgnuję ramiona, licząc na jakieś powolne efekty. Polecam ten filmik z ćwiczeniami, po aktywności z Mel B, faktycznie czuję, że wokół kości mam ulokowane jakieś mięśnie.

 
Idzie wiosna, robi się ciepło a ja nadal wyglądam jak dinozaur wychodzący na żer. Liczę na to, że dopiero w grudniu zacznę wyglądać w miarę dobrze. Cóż, takie życie, skoro jadło się niczym świnia z gastrofazą, to trzeba cierpliwie znosić wszystkie minusy wynikające z otyłości. Zauważyłam, że im mniej ważę, tym więcej widzę wad związanych z patologicznym nagromadzeniem tłuszczu w organizmie. Nie wiem jak mogłam kiedyś funkcjonować, ważąc 127kg. Po prostu nie mam pojęcia. Teraz plusem na pewno jest to, że nie boję się już tak bardzo ludzkich spojrzeń. Wiem, że jestem gruba, ale nie tak ekstremalnie jak kiedyś. Jedyne co mogę zrobić, to ćwiczyć, pilnować diety i dbać o siebie. Zawsze lepiej być zadbanym grubasem, niż totalnym troglodytą. Miłego wieczorku!

9.03.2014

Ubrania przed i po odchudzaniu

Hm, "po odchudzaniu" jest powiedziane trochę na wyrost, jeszcze długa droga przede mną. Wypadałoby się jednak pochwalić jakimiś wynikami. Wyśmiejecie mnie, ciągle się odchudzam i co? Stanęłam na wadze - 98kg. Byłoby mniej gdyby nie lawina błędów, babcine pączki, urodziny przyjaciółki i inne wpadki o których nawet nie pamiętam. No nic, mniejsza o to, centymetry spadają, ubrania się powiększają. Dobrze jest. Teraz lepiej dbam o swoje żywienie, co przynosi widoczne dla mnie efekty. Myślę, że gdzieś za 2 tygodnie umówię się z Panią dietetyk na kontrolę. 
A teraz trochę fotografii, nie będę zanudzać pisaniną w ten piękny, niedzielny poranek. Pozdrawiam!

Oczywiście do zdjęcia MUSIAŁAM ubrać na siebie mój najbrzydszy stanik, paskudne japonki i pierwsze lepsze legginsy. Przecież nie wpadłam na to, że wypadałoby na fotografii przypominać człowieka. No nic, mniejsza o to, przebierać już mi się nie będę:P Spódnica w kratkę - jedna z największych w mojej kolekcji (była już na mnie mocno opięta), brązowa w kwiatuszki - ciut mniejsza, niż ta po prawej ale i tak ogromna.

Jeansowa spódnica rozmiar 52, którą nosiłam na okrągło przez jakieś 2 - 3 lata na zmianę ze spódnicą w kratkę. 
Ciężko znaleźć w sklepach ubrania w rozmiarze kosmicznym, przez co grubi ludzie często wyglądają jak łachmaniarze. Szkoda.

Sukienka Asos, którą kupiłam za drogie pieniądze, byle mieć się w co ubrać w zeszłe lato. Na 1 zdjęciu 
trzymam ją za plecami, żeby przód się jakoś układał. Druga fotografia pokazuje jaka jest duża. Może ją sprzedam, bo jest ładna i dość dobrze zakrywa ona mankamenty. (zakrywa - dobre sobie)

Pożyczyłam sobie od siostry jakieś ubrania, w pierwszej sukience i legginsach zamierzam wyglądać w miarę 
dobrze za 3 miesiące, a w tej z drugiego z prawego zdjęcia w okolicach maja. (oczywiście do niej też nie zdjęłam 
legginsów - king lazy)

Sukienka, której nie byłam w stanie przecisnąć przez ramiona. Mieściła się tylko na moją głowę. 

PS.
Za 5kg ta sukienka będzie na mnie wyglądała dobrze:P (rozmiar 44)

7.03.2014

Warzywa

Po lutowej wizycie u pani dietetyk stopniowo zmieniałam swoje podejście do jedzenia warzyw. Dawniej wolałam jeść minimalne porcje składające się wyłącznie z mięsa oraz kaszy/ryżu/ziemniaków. Teraz każdy mój posiłek wypełniony jest warzywami, do których stopniowo się przyzwyczajam. Nie pokochałam (jeszcze) ich smaku, ale mogę z całą świadomością przyznać, że lubię je i widzę, że działają na mnie pozytywnie. Co dało mi "królicze żarcie"? 
- nie wypadają mi włosy
- moje paznokcie się wzmocniły
- cera wygląda znacznie lepiej
- posiłki przepełnione warzywami sprawiają, że jestem najedzona do granic możliwości
Ostatnio robiłam sobie badania krwi: cukier, morfologia, hormony. Nie wiem, czy to, że wyniki wyszły idealne jest skutkiem zmiany nawyków żywieniowych i spożywania dużej ilości jarzyn, czy po prostu taki mam organizm, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że jedząc warzywka czuję się znacznie lepiej. Pozdrawiam!

 To śniadanie dostarcza 189 kcal, a dwa batony Nestle Fitness 186kcal. Myślę, że po zjedzeniu piętnastu batoników, czułabym się w miarę pełna :P
Obiad (kurczak, ryż (40g suchego), buraczki, fasolka szparagowa) 364kcal.

5.03.2014

Notowanie jednak coś daje!

Od poniedziałku skrupulatnie notowałam swoje posiłki oraz wydatki. Dopiero na papierze zaobserwowałam sporą ilość błędów żywieniowych. Co znalazłam na liście grzechów? 
- spróbowanie nie mojego obiadu, 
- ugryzienie pierożka, 
- pofolgowanie z owocami, 
- dolewanie do kawy mleka 3% (jak nie było 1,5%), 
- jedzenie jogurtu, który ma 60kcal/100g (a nie np. 40kcal/100g), 
- sięganie po białe pieczywo, kiedy nie było razowego,
- i inne.
Takie głupoty potrafiły urosnąć do rozmiarów dodatkowych 200kcal dziennie. Tyle co mały pączek. Zamiast podżerać, mogłam zjeść dodatkową porcję kaszy (40g ~ 140kcal) z połówką serka wiejskiego (~60kcal) albo z 30g szynki drobiowej (25-30kcal). Jedyne co dało mi próbowanie np. pierożka, to zwiększona ochota na jedzenie, które nie jest dla mnie korzystne. To zupełnie bezsensowne postępowanie i działanie na własną niekorzyść. Wczoraj postanowiłam mądrzej skomponować swoje posiłki i dwa razy myśleć przed podjadaniem. Wielkości porcji zostały niezmienione, natomiast zdecydowanie zmniejszyła się ich kaloryczność. Nie obyło się jednak bez małej porażki. Dostałam ciekawe cukierki pochodzące z innego rejonu świata. Nie mogłam się powstrzymać przed ich spróbowaniem. Ciekawość zwyciężyła, a słodycze nie smakowały nadzwyczajnie. Polskie słodkości są zdecydowanie atrakcyjniejsze pod względem smakowym:). Ile kalorii kosztowały mnie dwa cukierki? Około 170. Nie warto. Z ciekawości sprawdziłam jaka jest wartość energetyczna pojedynczych, malutkich smakołyków. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jeden niewielki cukiereczek, może mieć TYLE kalorii. 
1 Michałek ~ 78kcal
1 cukierek z galaretką z Mieszanki Krakowskiej ~ 35kcal
1 Tiki Tak ~ 113kcal
1 krakers ~ 25kcal
1 herbatnik ~ 21kcal 
1 Snicers Miniatures ~ 51kcal
10 paluszków z solą (10g) ~ 42kcal
Malutki cukierek Snicers Miniatures (10g) wydaje się być bardzo kaloryczny w stosunku do wagi, a przecież taka sama ilość krakersów (2 krakersy to 10g), to też 50kcal. Z dwojga złego, wolę naładowany cukrem cukierek, który sprawi mi chwilową przyjemność, niż słone, nic nie wnoszące do moich kubków smakowych krakersy.

A co z wydatkami? Było wiele pokus, na Allegro znalazłam cudne szminki, które wołały do  mnie: weź mnie! Przed zakupem dałam sobie czas na ochłonięcie i przemyślenie ile mam już podobnych kolorów pomadek. Pomogło! Mam około trzydziestu prawie nietkniętych szminek. Różne firmy, opakowania, ceny. Co je łączy? Jedno. Zdecydowana większość z nich ma podobne do siebie kolory. Uwielbiam czerwień złamaną odcieniem pomarańczowym i kiedy tylko widzę taką pomadkę, to bezmyślnie ją kupuję. Cieszę się nią jeden dzień, a potem wrzucam do kosmetyczki, w której aż roi się od podobnej palety kolorystycznej. Ochota na zakupy ciągle tli się w mojej głowie, ale staram się nad sobą panować. Jest dobrze, na pewno notowanie bardzo mi pomaga. No nic, wracam do swoich obowiązków, miłego dnia! 

Śniadania (przepraszam za jakość zdjęć, muszę zacząć nosić ze sobą aparat)
Do śniadań dodaję pieczywo (40g), którego nie ma na zdjęciach.
 
Obiad

 

Polecam Wam stronę www.ilewazy.pl, jest ona bardzo pomocna w sprawdzaniu wagi 
pojedynczych przekąsek i nie tylko. :)

2.03.2014

Od jutra!

Co będzie jutro? Futro. W końcu zawsze można jutra nie dożyć. Przyjmuję jednak, że w poniedziałek obudzę się żywa, świeża, wypoczęta, radosna i pełna energii (już się śmieję pisząc te bzdury i wyobrażając sobie swoją minę po usłyszeniu budzika). Po przetarciu oczu i mruknięciu pod nosem kilku niecenzuralnych słów, przygotuję się do pracy, napiję się wody z cytryną i zacznę zapisywać każdy swój kęs jedzenia. Bardzo mnie ciekawi ile niezarejestrowanych przez pamięć kalorii jest przeze mnie pochłanianych. Spora część grubasów twierdzi, że zjada małe posiłki, nie zapisując w umyśle batoników, przekąsek, dodatkowych owoców, podgryzania czegoś z lodówki i częstego próbowania przygotowywanych wcześniej obiadków (czy aby nie są za słone). Ja pewnie też tak robię (choć bez batoników), dlatego postaram się moje występki notować od razu. Co jeszcze zmienię "od jutra"? Zainspirowana postem o oszczędzaniu na blogu A właśnie że tak, zacznę zapisywać swoje wydatki. Jestem straszliwie rozrzutna, nie panuję nad niepotrzebnymi zakupami. Czas z tym skończyć!

...Tylko jak, kiedy w moim mieście otworzono sklep z różnymi olejkami, rosyjskimi kosmetykami, naturalnymi mydełkami, ziołami, przyprawami... Ech. Zdążyłam tam już kupić cudowne, różane mydełko, olej z konopi indyjskiej i olej z nasion róży. A potem poszłam do drogerii, do sklepu z bielizną, do mydlarni. Koniec! Od jutra oszczędzam na wakacje.

Mam wyrzuty sumienia. Wczoraj na małej, babskiej imprezie nażarłam się słodyczy jak ostatni brojler. Wstyd! Nie mam dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Jednocześnie staram się nie wpędzać w zbyt wielkie poczucie winy. To w idiotyczny sposób napędza głód. Mam silną wolę, dzisiaj już jadłam normalnie, ale niepotrzebnie rozbudziłam w sobie ochotę na zakazane przekąski. Teraz będę potrzebowała kilka dni odwyku, by zapomnieć o sobotnich grzeszkach i uspokoić pobudzony żołądek. Nie idźcie moją drogą :) Pozdrawiam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...