31.10.2014

Co jemy gdy tyjemy?

Błędnie użyłam liczby mnogiej w tytule, bo każdy z nas jest indywidualną jednostką. Można tyć od sucharka (dobra, sama w to nie wierzę), albo od wpieprzania ogromnych ilości innego jedzenia. Znalazłam na komputerze kilka zdjęć obrazujących czym się pocieszałam.
Ku przestrodze.
Słodycze. Słodycze, słodycze, słodycze. Być może nie przytyłabym tak katastrofalnie gdyby nie one. Absolutnie zrozumiałe i przyjemne jest zjedzenie czegoś wspaniałego raz na jakiś czas, ale codzienny nawyk pochłaniania wszystkiego co się widzi prowadzi do tego:

Nie jest to moja najgrubsza postać. Było gorzej. Szkoda, że nie mam "większych" zdjęć ku przestrodze. Regularnie usuwałam swoje fotografie, bo nie wierzyłam, że 
"wyglądam jak wyglądam".

Spaghetti. Teraz też je robię, z tym że zjadam je w normalnej ilości. Kiełbasę zastępuję 
kurczakiem. Razem z moim ex potrafiliśmy wpierdzielić nieprawdopodobną 
ilość tego specjału. Bez komentarza.

Jak myślicie? Ile osób to zjadło? Dwie. Poniżej zestaw ubrań z tamtego okresu.


Ulubiony (jedyny) elegancki zestaw. Tył spódnicy wsadziłam sobie w gacie, bo nie byłam 
w stanie utrzymać jej na sobie. Nawet z rozłożonymi nogami. 



 Coś na pocieszenie. Z każdego gówna można wyjść. Nie wyglądam idealnie, jeszcze wiele pracy przede mną, ale nie czuję się już jak człowiek-manat (nie uwłaczając tym pięknym zwierzętom). 

Zdjęcie z tegorocznych wakacji. Byłam zdecydowanie cięższa niż teraz, ale czułam się już jak człowiek. Nie jak locha. 

28.10.2014

Wiersz mojego Motywatora-R*** traktujący o grubej dupie

Mój facet jest osobą nietolerującą otyłości, grubości, nadwagi itd. (wiem jak to brzmi na blogu grubej blondyny). Kiedy ostatnio wspomniałam mu o naszych początkach, stwierdziłam: ej, ty wiesz, że ja w tej czarnej spódnicy poszłam z tobą na pierwsze spotkanie?
- noo, jak jechałaś schodami ruchomymi, to myślałem, że ci się dupa zaklinuje.
To był przykład naszej typowej, sympatycznej rozmowy na temat mojego dawnego wyglądu. Dzisiaj Motywator-Ruchacz postanowił mnie zaskoczyć. Napisał mi wiersz, który jeszcze 15kg temu byłby dla mnie bardzo przykry w odbiorze. Z upływem kilogramów mam w sobie jednak coraz więcej tolerancji dla jego poglądów. Ukochany stwierdził, iż jest to "erotyk traktujący o stereotypach i rzeczywistości oraz o tym, że woli szczupłe suki od grubych blondyn" (gdybym miała problem z interpretacją wiersza). Hm, na początku posta powinnam umieścić adnotację, iż nie będzie tu treści łatwo przyswajalnych dla feministek, tudzież kobiet, które mają zwyczajne, babskie spojrzenie na otaczającą je rzeczywistość.

Gruba Dupa

Wyemancypowana pierś z kaczki – symbol nafałdowania,
tłuszczem lirycznie ociekająca
kontra
wysublimowana suka kontraltem swym promieniująca,
w ekstazie myśli eksploduje rozkoszą,
wiecznie zjarana testosteronem,
królowa dzielnicy czerwonych latarni,
moja władczyni – mistrzyni używania korkociągu,
na dobre i na sex,
druga połówka mojego jestestwa – dla której zagram Orfeusza,
kochanka, jedyna muza rytmu mojego serca,
Erato mojego poczucia wartości udająca niedostępną,
quasi-dziwka co noc zasypiająca w moich objęciach.

Mały chłopczyk zapytał: - a co z tą pierwszą?
Nic, miała Grubą Dupę.


Mój luby prosił mnie też o to, bym dodała, iż nie jest on romantyczną ciapą, która pisze wierszyki a ruchaczem. Obowiązek spełniłam ;P

27.10.2014

Światowy dzień walki z otyłością

Jest 27.10, a Światowy dzień otyłości obchodzony był bodajże 24. Trochę się spóźniłam z napisaniem tego posta. Przeczytałam gdzieś, że rocznie z powodu chorób związanych z otyłością umiera około 2,5mln ludzi. Wychodzi na to, że co 12,6 sekund jakiś grubas żegna się z tym (pięknym?) światem i odchodzi do krainy niekończących się pączków, czy gdzie tam chce. Okrutnie to zabrzmiało, nie? Cham ze mnie. Dla kontrastu powiem, że co 5 sekund ktoś umiera z głodu. Wynika z tego, iż (jeszcze) łatwiej jest o zagłodzenie, niż o śmierć  spowodowaną nadmiarem nagromadzenia tkanki tłuszczowej. Właściwie  dlaczego mówi się, że to otyłość jest przyczyną pewnych schorzeń? Przecież raka może dostać każdy, serce może wysiąść wszystkim, zator też może się zdarzyć nie tylko u grubej osoby. 

Na portalu onkologicznym zwrotnikRAKA.pl można przeczytać, że: Patofizjologia związku nowotworów z otyłością jest wielostronna i złożona. Dwa główne mechanizmy, które postuluje się w wyjaśnieniu tych powiązań to: przemiany biologiczne, które prowadzą do zaburzeń hormonalnych, takich jak oporność na insulinę oraz tzw. zespół metaboliczny związany z otyłością. Otyłość – zwłaszcza brzuszna – powoduje odbiegające od normalnych wartości stężenie hormonów i czynników wzrostu, które mogą sprzyjać rozwojowi komórek nowotworowych. Otyłości towarzyszy najczęściej przewlekły proces zapalny niskiego stopnia, który może prowadzić do uszkodzenia DNA, a przez to stworzyć warunki powstawania raka.Większość piśmiennictwa wiąże również otyłość z gorszym rokowaniem w nowotworach.

Dlaczego osobom otyłym wysiada serce i układ krążenia? Z chorób zagrażających życiu, otyłość może przyczyniać się do powstania choroby wieńcowej, udaru mózgu, nadciśnienia tętniczego i niewydolności serca. Wzrost poziomu cholesterolu, często obserwowany w otyłości, prowadzi do miażdżycy, czyli odkładania się złogów cholesterolu w naczyniach krwionośnych i zwężania światła tych naczyń, co może spowodować zawał. Jeśli blaszka miażdżycowa umiejscowi się w sercu, pacjent może mieć zawał serca, a jeśli w mózgu – udar mózgu. Z kolei u osób mających miażdżycę nóg – może wystąpić chromanie przystankowe, objawiające się bólem nóg podczas marszu, a kłopoty z chodzeniem z czasem mogą się pogłębiać. Jeśli miażdżyca będzie postępować, a naczynia zarastać, to ostatecznie może się to skończyć trwałym kalectwem - koniecznością amputacji kończyny. Problem w przypadku miażdżycy zawsze polega na tym, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, gdzie ta blaszka miażdżycowa się umiejscowi i jak bardzo miażdżyca się rozwinie. Otyłość prowadzi również do znacznego wzrostu ciśnienia tętniczego. U osób z nadwagą, nadciśnienie tętnicze występuje 3 razy częściej niż u osób z prawidłową masą ciała. Tkanka tłuszczowa w otyłości staje się znaczącym organem wydzielającym leptynę, rezystynę, adiponektynę. Zwiększa się też insulinooporność prowadząca do wzrostu wydzielania insuliny, nadmiernie aktywuje się układ renina-angiotensyna-aldosteron. Zaburza się oddychanie z powodu gorszej ruchomości klatki piersiowej, słabszej wentylacji podstawy płuc oraz zespołu bezdechów sennych objawiającego się chrapaniem, co wywołuje nadciśnienie tętnicze. I kolejna rzecz. Otyłość ogranicza aktywność fizyczną – jeśli jesteśmy ciężcy, nie mamy po prostu ochoty się ruszać. A to z kolei powoduje, że, powiedzmy tak lakonicznie, krew wolniej płynie. A jeśli wolniej płynie, to łatwiej jest jej zakrzepnąć. Gdy zaś dojdzie do wytworzenia się zakrzepu, może on spowodować nawet całkowite zamknięcie naczynia.  Jeśli mówimy o przyczynach otyłości, to musimy też wspomnieć o chorobach, których nie można pominąć w diagnostyce i leczeniu. Nadmierne tycie może bowiem występować  przykładowo w niedoczynności tarczycy, cukrzycy typu 2, zespole policystycznycznych jajników, czy też podczas stosowania niektórych leków. W przypadku cukrzycy mamy, można powiedzieć, „błędne koło”. Choroba ta jest bowiem w większości przypadków konsekwencją zwiększonej masy ciała, niemniej trzeba pamiętać, że osoby już chorujące na cukrzycę typu 2, mają tendencje do tycia. U tych pacjentów może pojawić się więc nadciśnienie tętnicze, a także choroby serca. (źródło: Zdrowie w Krakowie)

Powikłania spowodowane nadmiarem smalcu w organizmie w skrócie: (źródło: meridian-med.pl)
  • hiperlipidemia prowadząca do miażdżycy
  • cukrzyca (insulinooporność)
  • miażdżyca tętnic wieńcowych powodująca chorobę wieńcową
  • choroba nadciśnieniowa
  • przerost mięśnia sercowego
  • dna moczanowa (hyperurikemia)
  • kamica dróg moczowych i żółciowych
  • choroba zwyrodnieniowa układu ruchu i bóle krzyża
  • przepukliny
  • upośledzenie wydolności oddechowej
  • zespół bezdechu sennego
  • nowotwory piersi i okrężnicy
  • zaburzenia poziomu hormonów płciowych
  • upośledzenie płodności i nieprawidłowości płodu
No, dość tego kopiowania i wklejania. Czy można powiedzieć, że kto chce być gruby, ten będzie gruby, a kto chce być chudy, ten będzie chudy? Oczywiście, że nie. Są na świecie ludzie, którzy straszliwie chudną, pomimo pochłaniania ogromnych ilości jedzenia i są też oczywiście osoby, które tyją przez różne choroby lub zażywanie szkodliwych dla organizmów leków. Istnieje sporo medykamentów, które powodują zatrzymywanie wody w organizmie i spowalnianie metabolizmu albo trudny do opanowania apetyt. Często (choć nie zawsze) da się jednak walczyć z nadmiernym tyciem i z pomocą lekarzy dbać o to, by przesadnie się nie rozrastać. Jak rozróżnić osoby otyłe z powodu choroby od osób grubych z przejedzenia? Zazwyczaj nie da się stwierdzić kto jest wstrętnym, obżerającym się wieprzem, a kto należy do pokrzywdzonej, chorej grupy. Osoby grube z wyboru robią chorym paskudny PR. Nawet ja (gruba) widząc innego grubasa nie myślę sobie: ojej, biedak, pewnie jest chory, współczuję mu takiego życia, a przypominam sobie bajkę Jachowicza o chorym kotku "zanadto się jadło, co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło". Gdyby zatrważająca ilość ludzi nie była spasiona z powodu własnego "widzimisię", to nie byłoby takiej okrutnej generalizacji. Czy Światowy dzień walki z otyłością jest nam potrzebny? Dobrze jeśli mówi się o tym problemie, uświadamia ludzi, że sadło to nie tylko defekt estetyczny, ale przede wszystkim przyczyna wielu groźnych, bolesnych chorób. Otyłe osoby powinny codziennie obchodzić swój własny światowy dzień walki ze smalcem, bo x kilogramów tłuszczu więcej, to szybsza śmierć (jeśli oczywiście nie zestrzelą nas wcześniej Ruscy [jestem pieprzonym ksenofobem], nie rozwalimy się w samochodzie, nie zje nas Wielka Stopa na samotnej, górskiej wycieczce itd.). Chciałabym móc doczekać 70 urodzin, nażreć się wtedy lukrowanymi pączkami, napić wódki z wnukami, przekonując ich o wyższości moich czasów nad zgnilizną obyczajową ich epoki. Ważąc 100kg+ może dożyłabym do sześćdziesiątki i to w kiepskim stanie, bo stawy nie są stworzone do wytrzymywania tak dużych obciążeń. Otyłość była moim wielkim błędem i głupotą, ale zdążyłam wyjść z tych manowców na prostą. Nie jest jeszcze idealnie, wiele trudności przede mną, ale etap bycia otyłą jest już przeze mnie definitywnie zakończony. Najważniejsze to CHCIEĆ być człowiekiem, a nie monstrum. Reszta sama się ułoży.


Gdyby zeżarło mnie Yeti w moich wielkich czasach, to nie dość, że miałoby zapewniony wielki posiłek, to pewnie
i z moich ciuchów dałoby radę uciułać sobie namiot. Świetna sprawa!


 Mój ukochany Motywator-Ruchacz stwierdził, że mój wypływający na tej fotografii cyc, wygląda obleśnie.
Przepraszam za niego (za cycka oczywiście)

24.10.2014

Uwaga, głupi post

Muszę to napisać. Pozdrawiam osobę, która trafiła na mojego bloga wpisując: mała gruba daje dupy. Mam nadzieję, że ten internauta znalazł w sieci to czego szukał :D 
Nie przyszło mi wcześniej do głowy, że słowa kluczowe mogą sprawić tyle radochy. Gdy człowiek patrzy na wpisy kluczowe, widzi typowe: grubablondyna, co robic zeby wygladac szczuplo, gruby tyłek dobrze czy źle, ile schudne w 10 tygodni, a potem nagle natrafia na takiego kwiatka, to potrafi mieć banana na ustach przez ładnych kilka godzin.

 http://www.humor.sadurski.com/Obrazki/Rysunki/17/7285/0/

Mój Mężczyzna, prawdziwy samiec alfa, który chce bym nazywała go na blogu Motywatorem-Ruchaczem, postanowił udzielić się w internetach i zmotywować wszystkie wahające się przed odchudzaniem kobietki słowami: seks po odchudzaniu jest lepszy. Tym miłym akcentem kończę tego bezsensownego, niewysublimowanego posta i uciekam w objęcia Morfeusza!

22.10.2014

Co robię ze skórą?

Grubasy na pierwszy rzut oka mają często (podkreślam często, nie zawsze) gładką, różową skórę, która jest napięta jak obicie kanapy. Nieobce są im cellulit czy rozstępy, ale skórę mają jak rozkoszne kupidynki - naciągniętą, gładką i miłą. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy grubas postanowi się odchudzić. Nie mówię tu oczywiście o "wielorybach" z 5kg nadwagi. Piszę o jednostkach ekstremalnych, o prawdziwych Amficeliasach (takie bycze dinozaury) wyróżniających się w gronie osób obdarzonych ponadprzeciętną ilością tłuszczu. Rozciągana przez długi czas skóra nie skurczy się nagle przy utracie 50 (i więcej) kilogramów. Co ma zrobić gruby człowiek, by nie wyglądać jak pies shar pei? Moje rady są absolutnie subiektywne i niepoparte (albo i poparte, nie chciało mi się sprawdzać) naukowymi dowodami:
1. Jeśli będziemy chudnąć z szybkością jakiej nabiera mój kot, kiedy widzi otwartą puszkę żarcia, to nic nam nie pomoże, chyba że mozolne czekanie aż skóra się obkurczy albo operacja. 

2. Warto uprawiać jakiś sport. Możecie mnie zrugać, ale tak naprawdę nie wiem czy ma on jakiś wpływ na skórę, jednakże na pewno działa na mięśnie, dzięki którym ciało nie jest tak sflaczałe.

3. Balsamowanie. Wtarłam już w siebie takie ilości tych tłustych, paskudnych mazideł, że powinnam coś wiedzieć na temat kremowania ciała. Wiem tyle - kremowanie gówno daje. A nie, przepraszam, daje spokój psychiczny, bo głowa myśli, że skóra podziękuje jej za codzienny trud wkładany w mozolne nawilżanie. Może duże ilości balsamów działają ujędrniająco przy niewielkich utratach wagi, ale nie można się spodziewać cudów przy kompresowaniu skóry z 3 metrów kwadratowych do 1,7. To jaką będziemy mieć skórę po odchudzaniu jest przede wszystkim kwestią genów i wieku. Wydaje mi się, że nawet bardziej genów, bo ktoś obdarzony grubą, solidną skórą nigdy nie jest rozlany, a "ubity" jak pewna moja dobra przyjaciółka. Ja należę niestety do tej gorszej, rozlanej kategorii. Mimo wszystko zachęcam do balsamowania, bo to nie zaszkodzi, a może jednak coś daje (musiałabym w ramach testów przez rok balsamować jedną nogę, a drugiej nie, by mieć solidne dowody). Z resztą przy balsamowaniu konieczny jest masaż skóry, a on jakieś właściwości terapeutyczne posiada.

4. Szczotkowanie. Nienawidzę szczotkowania. Nużące, męczące, nieprzyjemne, szorstkie, okropne, ale fajnie peelinguje i poprawia ukrwienie skóry. Mam nadzieję, że jej jędrność też. Ten zabieg jest świetną bazą do balsamowania. Mazidło lepiej się wchłania w wyszorowaną skórę, dzięki czemu nie jest już ona tak tłusta i nieprzyjemna po tym zabiegu. 

5. Bicze wodne. Genialna sprawa. Znam kobietę po dużej utracie wagi, która dzięki działaniu wody ma skórę jak młody bóg. Niestety nie mam dostępu do takich udogodnień, dlatego jedyne co mogę zrobić, to polecać je innym (zdrowym!) osobom chcącym zadbać o swoje ciała. 

Do napisania tego posta skłoniła mnie komentatorka, która zapytała o to w jaki sposób radzę sobie ze skórą po dużej utracie wagi. Wychodzę z założenia, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Są takie partie ciała, które potrzebują czasu na wzięcie się w garść. Balsamy, szczotki, bicze, masaże itd. mogą pomóc, ale nie należy nastawiać się na cuda, bo robienie z własnego ciała worka na kilkadziesiąt kilogramów tłuszczu, zawsze będzie miało negatywne skutki, nawet jeśli weźmiemy się w garść i zaczniemy o siebie dbać. Mam ten komfort, że moja skóra dość dobrze zniosła to, jak źle się z nią obchodziłam. Dbam o nią, ale i żałuję własnej głupoty oraz oszpecania się w imię jedzenia. Dobranoc!


Tak nie wyglądam, więc nie jest źle ;)

20.10.2014

Ciężko się idzie do celu

Porównując moje wcześniejsze zmagania z odchudzaniem z tym co jest teraz, myślę, że w czasach wielorybiej wagi było mi łatwiej chudnąć. Nie musiałam się zbytnio męczyć, by widzieć efekty moich poczynań z dietą. Dzisiaj po 12 godzinach pracy poszłam na basen. Wróciłam niedawno totalnie wyczerpana. Miałam w wodzie takie momenty, w których wydawało mi się, że pójdę na dno, bo zwyczajnie brakowało mi sił, by dopłynąć do brzegu. Zdarzają mi się teraz chwile, w których myślę, iż nie dam sobie rady. Że nie podołam, bo jest trudniej a nie łatwiej. Dziwna sprawa kiedy jestem na prostej drodze do wymarzonego sukcesu. Oczywiście nie poddam się. Mam w sobie taką awersję do otyłości i tak silną motywację, że ciężko byłoby mi wrócić do mojej olbrzymiej ex dupy. Ech, żebym miała taką wytrwałość przy gotowaniu. Dzisiaj z braku chęci zrobiłam sobie na obiad ryż przysmażany bez tłuszczu z keczupem i kawałkami kurczaka. Dla normalnego człowieka to obrzydliwa obrzydliwość, a mnie to nawet smakowało. Wyglądało jak wytwór kloaki, a mimo to zjadłam danie chętnie i cieszyłam się, że ryż ma "jakiś" smak. Nie idźcie moją drogą! ;)


18.10.2014

Koniec z opieprzaniem się. Czas zacząć działać. Dużo dobrego mnie spotkało w czasie blogowej absencji. Im jest mnie mniej, tym więcej przyjemności doświadczam. Wspaniała zależność. Na szczęście ludzie pozostają ci sami. Byli przy mnie kilkadziesiąt kilogramów więcej temu, są i teraz.
Przez prawie 3 miesiące nie ćwiczyłam. Straciłam przez to 6kg mięśni. Mój jadłospis również nie był ustabilizowany. Były okresy kiedy mogłam jeść same sucharki lub nie jadłam nic, ale zdarzało mi się też opychać pysznymi, włoskimi makaronami, pizzami, lodami (więcej nie będę wymieniać, bo wstyd).
Co jem teraz? To co zwykle. Nie zależy mi teraz na zbyt szybkiej utracie kilogramów. Muszę odbudować mięśnie. Waga może stać, ale centymetry muszą schodzić w dół.
Śniadanie: 40g chleba + np. pół serka wiejskiego light albo 30g szynki drobiowej
II śniadanie: j.w.
Obiad: 40g kaszy/ryżu (waga suchego produktu) + 120g mięsa drobiowego (waga przed przyrządzeniem).
Kolacja: jogurcik
Będę wracać na bloga stopniowo. Mam mnóstwo pracy i różnych obowiązków, ale blog był przy mnie w trudnych czasach, dlatego chcę, aby towarzyszył mi, kiedy jestem blisko celu. Pozdrawiam!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...