22.01.2014

Basen dla grubasa? Czemu nie!

Typowy problem poruszany na stronach czy blogach o tematyce związanej z odchudzaniem - korzystanie z publicznego basenu. Bo jak to tak?
- Mam cellulit, wielki tyłek, grube nogi, kompanię fałd na brzuchu i inne "sympatyczne" przypadłości związane z ciałem.
- Nie pójdę, bo się wstydzę!
- Ludzie się na mnie patrzą...
- Woda wypłynie, kiedy ja wskoczę do basenu!
Cóż, przyznaję, że sama nie czuję się miło, kiedy paraduję w samym kostiumie kąpielowym, nie mogąc się zakryć ręcznikiem. Ba, "nie czuję się miło" to mało powiedziane. Czuję się fatalnie. Pytanie brzmi następująco:
Czy chcę kiedyś wyjść z tego marazmu i nie wstydzić się ludzi?
Odpowiedź oczywiście brzmi: tak. Warto powiedzieć sobie wtedy: w takim razie rusz dupsko i zrób coś ze sobą! Grubas dużo lepiej wygląda w basenie albo na siłowni, niż w budce z kebabami, czy w cukierni. Choć jestem gruba i osobiście doprowadziłam się do tego stanu (przez własną głupotę), to ze zdziwieniem patrzę na otyłe osoby, obżerające się wielkimi porcjami fast foodów lub słodyczy. Rychło w czas. Strach pomyśleć co myśleli o mnie szczupli ludzie, kiedy widzieli mnie w podobnych sytuacjach. Tylko jeden raz jakiś pan powiedział mi (kiedy obżerałam się winogronami), że lepsze dla mnie byłyby grapefruity. Och, jaka czułam się upokorzona i oburzona. Strach się bać. Piwo dla tego pana za to, że miał odwagę patrzeć i reagować. W zestawieniu z tym co myśleli o mnie inni, kiedy opychałam się śmieciami, a tym co ludzie myślą o mnie obecnie widząc mnie na basenie, to ten drugi wariant plasuje się pozytywniej. Lubię pływać, cieszy mnie ten sport, uważam, że dobrze wpływa to na moje ciało - rewelacja, powinnam z tego korzystać i myśleć o sobie oraz o swojej przyszłości, a nie o krytyce. Naprawdę wolę być skrytykowana za pracę nad ciałem, niż za przyłapanie na gorącym uczynku, kiedy akurat robię z siebie tucznika.
Nie będę rozpisywać się na temat dobroczynnego wpływu pływania na serce, krążenie, skórę, mięśnie, stawy. Każdy wie, że pływanie jest dobre. Oczywiście są osoby, u których występują przeciwwskazania, albo które pływać po prostu nie potrafią. Na szczęście żyjemy w takich czasach, że mamy wiele możliwości na przyjemne i aktywne spędzanie wolnego czasu. Alternatyw jest wiele.
Najważniejsze to chcieć coś zmienić. Ciągle pluję sobie w brodę, że dopuściłam do otyłości. Głupota i nic więcej. Dobrze, że zostało mi jeszcze na tyle rozumu, iż postanowiłam posłuchać życzliwych mi osób i walczyć. Warto!


Błyskawiczny obiad sprzed tygodnia. Porcja wydaje się OGROMNA. To jednak pozory. Zawsze przygotowuję sobie dania na mojej osobistej, malutkiej patelni. Składniki: 1/4 (bliżej 1/5) woreczka kaszy jęczmiennej, warzywa na patelnię z Biedronki (dobre, bo duże, tanie i dobre), jedno jajko, dowolne przyprawy. Warzywa smażę na patelni na jednej łyżeczce oleju z pestek winogron. Kiedy zmiękną, dodaję kaszę, przyprawiam wszystko odpowiednio. Robię na środku patelni puste "okienko" w które wbijam jajko. Przykrywam patelnię, czekam aż jajko się zetnie i mam pyszny, sycący i cieszący (przynajmniej moje) oczy posiłek. Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. Robię to samo ale jeszcze z kurczakiem. Tylko bez jajka. Spróbuję wersji z jajkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zamiast jajka dałabym kurczaka, a zamiast kaszy - ryż. Ale wygląda bardzo apetycznie :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...