15.02.2014

Dwucyfrowa waga

Szok i niedowierzanie. Po latach bycia trzycyfrowym babonem, nadszedł wreszcie ten piękny dzień, gdzie waga pokazała liczbę 99,8kg. Teraz jestem dwucyfrowym babonem! Fakt, ubytek wagi w tym tygodniu (2,2kg) to przegięcie, ale pewnie jest to spowodowane lekami, które zażywam i dolegliwościami żołądkowymi z nimi związanymi. Nieważne! Cieszy mnie to, że coś za czym tęskniłam tyle czasu, stało się jak najbardziej realne. Ok, pochwaliłam się, teraz muszę sobie pomarudzić. Tyle czasu marzyłam jak idiotka i nic z tym nie robiłam. To jest dopiero szczyt odmóżdżenia. Ja nie wiem jak to możliwe, że żarcie było dla mnie priorytetem. Że nie potrafiłam przeżyć bez słodyczy. Że jak ktoś zabierał mnie do restauracji to cieszyłam się jak głupia, bo można było żreć. Co tam, że nie mieściłam się na siedzeniu w autobusie. Nie ważne, że przejście kilku kilometrów było dla mnie katorgą, w końcu zawsze mogłam się pocieszyć jedzeniem. Obrzydliwość.

jajco.pl

No, dobra, dobra, byłam gruba, schudłam, jestem gruba, będę dalej chudnąć. I co z tego? Ano buty! Moja miłość.
Kiedy byłam o dobrych kilkadziesiąt kg lżejsza, to chodzenie na wysokich obcasach było dla mnie normalnością. Ba, nie pomyślałabym o kupnie płaskich, zimowych butów. A jak było w czasach, kiedy mogłam zgłosić się jako wieloryb do Greenpeace i prosić o azyl? Jeszcze do niedawna spacerowanie na wyższych obcasach  było ostatecznością - straszliwym wysiłkiem, któremu ciężko było mi podołać nawet na weselach. Matko, jak kiedyś bolały mnie śródstopia, palce czy pięty, kiedy musiałam spacerować lub stać w wysokich butach. Straszliwie. Puchły mi stopy, miałam zakrwawione palce, odparzała mi się skóra. Nie pomagało pudrowanie butów talkiem, naklejanie plasterków, ubieranie stopek, skarpet, wkładanie żelowych wkładek, czy opukiwanie butów młoteczkiem. Jak jest teraz? Jest mi łatwiej niż ponad 20kg temu, kiedy byłam większym monstrualnym klocem (teraz jestem mniejszym m.k), ale wciąż nie jest to to samo co kiedyś. Staram się wdrażać, przyzwyczajać na nowo, chodzić w wyższych butach po domu. Jest mi autentycznie wstyd, bo jestem kobietą i powinnam umieć to podkreślić. Mam nadzieję, że za 10kg, będę czuła się już na tyle pewnie, by znowu śmigać w ślicznych bucikach. Teraz też nie noszę brzydkich człapów (na szczęście do tego etapu pogoni za wygodnictwem nie dotarłam), ale nie jest to to, co kiedyś. Moja kolekcja czeka. Wiem, że się doczeka.

groszki.pl

11 komentarzy:

  1. Gratuluję dwucyfrówki! Oby tak dalej :) Przypuszczam, że to taka sama radość, jaką kiedyś miałam widząc 7 z przodu... Teraz ją przeklinam no i chcę wrócić do mojej 6, chociaż niewyobrażalną radością będzie pewnie 5, bo takiej nie miałam chyba od czasów yy podstawówki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś wielka! :) Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielka jestem, jeszcze duuużo do stracenia przede mną:)
      Wiem, że wydźwięk Twojego komentarza był inny, ale żeby zachować trzeźwość umysłu i dalszą wolę walki, to codziennie na nowo staram się sobie uświadamiać, że jestem dużą babą. Wtedy wiem, że to dopiero początek nowego stylu życia. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. zazdroszczę Ci i czekam aż ja spadnę do tych dwóch cyferek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spadniesz, wszystko powoli. Tobie jest trudniej, niż mnie, bo oprócz odpowiedzialności za samą siebie, ciąży na Tobie jeszcze odpowiedzialność za synka. Wiem jak trudno myśleć o sobie w takiej sytuacji (lata bycia opiekunką robią swoje) :) Dasz radę, bo jesteś silniejsza ode mnie! Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Gratuluję dwu-cyfrowej wagi, też kiedyś ją miałam i wiem jak to cieszy. Oby tak dalej :)
    Jeśli chodzi o obcasy, to też marzą mi się takie buty, ale niestety waga i wygoda nie pozwalają mi na nie. A mam kilka ślicznych par kupionych z nadzieją na chudsze czasy. Nawet do ślubu szłam na niskich koturnach, bo obcasy były nie do przejścia. No cóż, może, kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz pretekst, by urzeczywistnić nadzieję. Daj sobie szansę. Wiem, że jest u Ciebie dobrze i cieszy mnie to, ale po schudnięciu może być jeszcze lepiej, bo miło jest cieszyć się życiem nie nosząc bagażu kilogramów.

      Usuń
    2. Oj to prawda. Żeby tylko znaleźć u siebie determinację...

      Usuń
    3. Ja im bardziej chudnę, tym bardziej uświadamiam sobie jaka jestem paskudna przez swoją otyłość. Przeraża mnie to do czego się doprowadziłam i muszę przyznać, że działa to mobilizująco ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Blondyno, ewidentnie wkraczasz na nowy, dwucyfrowy etap. Zajebiście ci gratuluje i podziwiam za determinację

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...