Nie odzywam się tyle czasu i zamiast kajać się, czy obiecywać poprawę, wolę marudzić. Zła kobieta ze mnie. Cholera, mam pracę. Taką, którą lubię, czuję się w niej dobrze, swobodnie, szczęśliwie. I wiecie co? Muszę z tej pracy zrezygnować na rzecz innych priorytetów. Właściwie jednego, głównego. Mam tak ograniczoną możliwość brania wolnych dni, że jestem zmuszona odejść od tego co lubiłam. Jestem z tego powodu jednocześnie zła i smutna, dlatego wolę nie odzywać się na blogu, niż codziennie ziać jadem i nienawiścią do świata.
Cholerny spleen rekompensuję sobie samotnymi przechadzkami z kijkami do nordic walkingu. Mieszkam w tak pięknym miejscu, że wystarczy, iż wyjdę z ogrodu, a już mogę wspinać się po obrośniętym trawami i drzewami pustkowiu, gdzie natrafić mogę jedynie na sarnę albo parkę zdesperowanych licealistów, którym brakło samochodu lub pustego domu do celów "wyższych".
Kiedyś weszłam na blog wiara-walka-wygrana. Poczytałam co pisze autorka, poczytałam co piszą komentatorzy i wiecie co? Zwątpiłam. Ktoś skarżył się, że stracił zapał i chęci do walki - typowe "pierdu, pierdu, nie mam siły nie żreć". Dostał wyjątkowo trafną odpowiedź od kogoś, kto nie pitoli się z czułymi słówkami, a po prostu mówi co myśli. Jak przeczytałam odpowiedź rozpoczynającą się od: wal się ze swoimi głupimi radami przeklęty szczuplaku, to automatycznie poczułam się po prostu zirytowana (wkurwiona). Nie chce mi się tego teraz komentować, wyraziłam na tamtym blogu swój niesmak i naszła mnie refleksja typu: chudnij szybciej, żebyś nawet ciałem nie była podobna do osobnika z tego komentarza.
Co z moim chudnięciem? Wszystko dobrze, co tydzień ubywa ze mnie około kilograma smalcu. Właściwie byłoby perfekcyjnie, gdyby nie ten żal za pracą. Muszę się ogarnąć. Pozdrawiam!
W końcu dałaś oznakę życia!!
OdpowiedzUsuńKurde, szkoda, że musisz zrezygnować z czegoś, co lubisz :///
Ejjj jak tam u Ciebie pięknie, weź no mnie zaproś :D
Dobrze napisałaś:) To fakt lepiej czasem dostać kopa w tyłek żeby się ogarnąć niż wiecznie być głaskanym i pocieszanym!
OdpowiedzUsuńKopniak czasami jest potrzebny!
OdpowiedzUsuńWidoki cudowne.
ja mam pracę w której mam super warunki, ale jak dla mnie jest strasznie nudna... mimo tego mam świetną szefową , gdy tylko muszę coś załatwić czy wyjść to nie ma problemu więc w najbliższym czasie zmieniać jej nie będę :) a Ty na pewno znajdziesz coś równie dobrego jak poprzednia praca :) widoki mam podobne więc spacer to sama przyjemność :) kilogram co tydzień :)? Lepiej i zdrowiej być nie może :D tak trzymaj :D
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :) Jeśli chodzi o blog wiara-walka-wygrana to również często go odwiedzam i z przykrością muszę stwierdzić, że jego autorka mnie rozczarowała swoją postawą. Chodzi tutaj o ogół, nie o jakiś konkretny przykład. Można wiedzieć gdzie pracujesz? Szkoda, że musisz zrezygnować, skoro Ci się podoba :( Pozdrawiam gorąco :*
OdpowiedzUsuńTwardą babą trza być :)
OdpowiedzUsuńKilogram na tydzień? To super! U mnie ostatnio nic nie rusza do przodu. Słabo się staram. Zerkam na tamtego bloga.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wreszcie się pojawiłaś. Stęskniłam się za Tobą :*
OdpowiedzUsuńCo do pracy, ja swojej szczerze nienawidzę, ale póki nie mam alternatywy, niestety nie mogę jej rzucić. A wierz mi, czasem chodzi mi to po głowie.
Co do komentarza exgrubasa - zgadzam się z nim w całej rozciągłości, choć rozumiem, że można mieć słabsze dni w odchudzaniu. Każdy z nas przechodzi kryzys. Jednak nauczyłam się, że kryzys w końcu minie, a jeśli pozwolę ochocie na żarcie i słodycze sobą zawładnąć to będę tylko żałowała.
Kilogram tygodniowo, to doskonały wynik, zwłaszcza na Twoim etapie odchudzania.
Ja na szczęście już za tydzień będę chodliwa :D [jupi] i zabieram się poważnie za siebie - ćwiczenia, basen, dieta (choć ją już stosuję od dłuższego czasu, niestety ze względu na totalny brak ruchu bez rezultatu), pielęgnacja ciała... Do końca roku będę szczupła i piękna. A potem zrobimy blogerski zlot byłych grubasków, co Ty na to?
Pozdrawiam Cię serdecznie i głowa do góry. Jak raz znalazła pracę marzeń, to znajdziesz taką znowu :*
Kilogram w ciągu tygodnia Gratuluję!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Zapraszam na blog: www.sprawdzopinie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBlondyna! Opierniczasz się!
OdpowiedzUsuńNo właśnie!
UsuńKiedy nowy post???
OdpowiedzUsuńZgadzam się też z tym komentarzem "exgrubasa". Nie ma co się pieścić ze sobą, sama to zrozumialam pewnego dnia, że głaskanie po główce i mówienie że będzie dobrze, a kilogramy same uciekną nic nie zmienia. Trzeba ostro i stanowczo.
OdpowiedzUsuńWróć kiedyś w końcu...
OdpowiedzUsuńBlondyna, my naprawdę się martwimy :(((
OdpowiedzUsuńteż czasami myśle o zmianie pracy, o ile moi pacjenci są cudowni,kierownictwo jest ekstra to niektórzy współpracownicy potrafią dac po kościach i to do tego stopnia,że człowiek nie wie czy bardziej chce płakac czy mordować, takie wredne to życiei wiecznie w tych dylematach trzeba się babrać po łokcie... Blondyna trzymam kciuki za Ciebie, za to abyś podjęła najlepszadla siebie decyzje, poukładaj tam sobie wszystko i wróć do nas jak najszybciej... buziak !
OdpowiedzUsuń